Wąglik się odrobinkę uspokoił wobec mnie, wobec chłopaków - bywa różnie, chociaż wrzasku nie ma. I tak kombinuję, żeby chłopakowi z wagi trochę odjąć (;)), ale póki co jest najzwyczajniej w świecie za gorąco, a ja będę musiała z rekonwalescentem szybciuchno wracać z Wrocławia, a teraz to w ogóle na jeden dzień mogłabym pojechać. Ze szczurem kilka godzin po operacji, pociągiem? o, nie!
Zdjęć nie będzie dalej, bo niestety noga mi się podwinęła i 13 (w piątek!) muszę udać się na małe rendez-vous z pewnym przemiłym docentem

i odpowiedzieć mu na kilka pytań odnośnie anatomii patologicznej...
Mogę za to napisać krótką relację z łączenia. Na wybiegu Mikrob i Piksel na zmianę się drą - Piksel wyiskiwany przez Mikroba, Mikrob zaczepiany (iskany...?) przez Piksela. Uznałam, że można to uznać za kruchą podstawę przyjaźni

. Speedy Piksela traktuje jak natrętną muchę, zwłaszcza że maluszek za nim biega, a jeśli Speedy choćby kątem oka spojrzy, to podnosi larum. Podobnie z Limfocytem, ale ten się mniej certoli i parę razy po Pikselu, ku jego przerażeniu, poskakał. A teraz zamknęłam ich (tj. Piksela, Speedy'ego, Limfocyta i Mikroba) w małej klatce i nawet-nawet Piksel podchodził boczkiem się przytulić do chłopaków (którzy, po pierwszej ekscytacji, pousypiali jak susły), od czasu do czasu, jeśli któryś oko otworzył, popiskując dla zasady (doprawdy, ależ on ma gadane). Zachęcona sukcesem wrzuciłam im Wąglika, ale Wąglikowi daleko do delikatności. Na nic protest i pisk Piksela, czarnuch za lezie, nieco napuszony, a Piksel uznał, że wszyscy są mu wrogami, paszczę rozdziawił, w nosy szczypie (co mnie rozbraja - dlaczego on ich szczypie po nosach?) niezależnie od tego, kto tenże nos podsuwa, policzkuje niczym urażona panienka! Limfocyt i Speedy się zaintrygowali i dostępu Wąglikowi bronili (czy przypadkiem, czy nie, tego nie wiem), więc czarnuch się wkurzył i rozpoczął fukando, zwłaszcza, że mały siedział na półeczce kratowanej, próbując się dostać od dołu... Złapałam wijące się, napuszone stworzenie, stwierdziwszy, iż to nie na moje nerwy. A teraz Piksel siedzi i drze ryja za każdym razem jak Limfocyt pełen dobrych chęci próbuje się do niego przytulić (próbował nawet znienacka, jak Piksel był tyłem, ale niebieski okruszek, dotknięty, podskoczył, wykonał obrót o 180 stopni i dalejże prać przednimi łapkami zaskoczonego kaptura...)
Tak więc wracamy do puntu wyjścia. Siedzą w czwórkę w małej klatce, poczekam, aż się Piksel uspokoi. A potem przeprowadzam ich do dużej klatki. Chwilowo to Wąglik będzie siedział sam. Chociaż szkoda mi czarnego pycha, ale... Ale to jego specjalność - w chwilach "niewinności" wygląda tak uroczo, tak śliczne, pociesznie, na tak kochane, grzeczne stworzenie, że serce topnieje. Jeśli jednak uzyska czego chce, od razu ma człowieka w głębokim poważaniu...
szczury w poważnej niełasce u mej rodzicielki, pogryzły kolejną pościel, rozpoczynamy akcję "za każdym razem pościel chowamy do łóżka"... Moje lenistwo cierpi, ale czegóż nie zrobiłabym dla nich...? 