madziastan, tak jest, muszę mieć skądś inspirację, a naleśniki śpiące pół dnia rzadko takową dają

Stąd najczęściej piszę, kiedy coś się dzieje. I to raczej coś wesołego, jak dołączanie nowych szczurów, bo o smutnych rzeczach też pisuję, ale nie wrzucam na fora z powodu zbyt osobistego charakteru tych wynurzeń... a przy wesołych sprawach mogę napisać coś z poczuciem humoru, a uważam, że właśnie tak powinno się pisać o szczurach - lekko, wesoło, czasem wzruszyć, czasem przemycić jakąś ukrytą mądrość (jak to robi Eve w swoich opowieściach). Bo takie szczury właśnie są
Eve, też mi się podobają przemyślenia na temat pracy

Jako małe dziecko pytałam mamę, po co tatuś chodzi do pracy, skoro ma pieniądze

Nie ogarniałam, że jedno jest powiązane z drugim, brałam to za dziwne hobby albo masochizm

Stąd właśnie moje wyobrażenie o szczurzym podejściu do naszych zawodowych spraw.
Węgielek sobie coraz lepiej radzi. Boi się troszkę Czmysia. Ilekroć łepek sędziwego kaptura pojawia się przy dachu domku (tam Węgielek spędza większość czasu, to jego własne, osikane już legowisko), słychać cichy pisk. Ale zarazem jest coraz odważniejszy na wybiegach. Wychodzi do innych szczurów, zapoznaje się z nimi, sika im na głowy... miałam zamiar napisać nawet coś o wszystkich szczurach z jego perspektywy. Wpadłam na to, gdy dziś o 6:45 (dla mnie pogańska godzina) obudziły mnie koparki i wiertarki (wymieniają nam chodnik przed blokiem). Zaczęłam sobie to nawet układać w głowie. Ale kiedy mąż poszedł do pracy, zasnęłam znowu... i tyle wyszło z pisania
Entreen pisała ostatnio o guzie (tzn. w końcu chyba nie guzie) swego Wąglika. Więc ja, przestraszona, postanowiłam dziś zmacać swego najstarszego i zrobić mu kontrolę ogólnego stanu zdrowia. Ze swego laickiego punktu widzenia, bo wetem ani studentem wety nie jestem, ale wymacałam Czmysia dokładnie i nic poza tłuszczykiem nie wyczułam. Potem chciałam sprawdzić, czy aby na pewno wszystkie łapki działają jak powinny... oj, działają, i to jak! Czmyś posłużył się nimi, by wbić w moją dłoń wszystkie pazurki. Krótkie ma, bo sam obgryza, ale ostre jak diabli. Znów mam sznyty po jego pazurach... i tyle było z kontroli zdrowia. Wyszło, że się czepiam starego szczura, bo zbyt zdrowo mi wygląda

Ludziom to się nie dogodzi...
Mlekołak, Szkodnik i Ryjek będą za jakiś miesiąc obchodzić swoje pierwsze urodziny. Co do Ryjka i Szkodnika to dla mnie nie taki szok - przybyli do mnie w wieku ok. 3 miesięcy. Ale Mlekołak! Miał 3 tygodnie i był maleńkim pędraczkiem, kiedy go pierwszy raz zobaczyłam. A teraz taki młody mężczyzna... szczupły, przystojny, niejedna panna by oszalała. Szkodnik i Ryjek są mniejsi, żaden nie dobił do 500 g. A mam wrażenie, że trochę tłuszczyku jednak mają... dziwne.
Aguty. Aguty to aguty. Kochamy je za bycie agutami, tzn. nie za wygląd, tylko całokształt tego, co nazywamy Agutem. Zarozumiałe, przekonane o swej wyższości, czasem wredne dla innych szczurów. Dla ludzi - do rany przyłóż. Wymarzone tłuściochy do tulenia. Ślicznie pachną (tzn. jak ktoś lubi zapach samców - ja lubię), mają cudnie miękkie futra i choć w tej chwili mieszkają w wielkiej klatce, to nie odstępują siebie na krok, zawsze trzymają się razem. Jeden Agut nic nie znaczy. Muszą być dwa!
Lubię tę moją zbieraninę szczurzych charakterów

Piękne jest to, że każdy jest niepowtarzalny i nie ma dwóch takich samych szczurów.