Hahahahaha, młodość musi się wyszumieć

Ile mają te maleństwa?
A u mnie dziw nad dziwy proszę Państwa. Naprawdę te moje paskudy są strasznie mocno zżyte ze sobą!
W ogóle to było tak: ok południa powiedziałam do Gytii, że ma się szykować, bo za pół godziny jedziemy. No i faktycznie... Gytia wygrzebała się z kłębowiska szczurów, zeszła na dół klatki i stanęła przy drzwiczkach!

! Jak tylko została zapakowana do transporterka, przebudziła się Gandzia - strażniczka stada, i zajęła strategiczną pozycję: hamaczek nad drzwiami klatki. Siedziała tam do czasu, aż wróciłam z Gytią po zabiegu! (to już drugi raz, wcześniej tak zrobiła jak jechałam z Gabą i Gytią na przegląd)
Dałam dziewczynom jeść - nie wyszły, wyciągnęłam - pędem wróciły do klatki! Zarządziłam deratyzację klatki, żeby posprzątać - zignorowały i biernie, bez emocji patrzyły jak sprzątam (a zawsze to super zabawa jest). No i teraz... leżą w sitku i patrzą w dal, jedynie Gaba wykazuje jakieś przejawy życia

Natomiast Gytii dałam polarek z sitka dziewczyn (jednodniowy) i leży teraz wtulona w niego.
Jakoś tak dziwnie jest: cicho, spokojnie, nic się nie dzieje...
