Kiedy komukolwiek o tym wspominam (a ostatnio wcale, bo mam dość tłumaczenia) to słyszę: Ale fajnie! Tyle piesków, kotków do tulenia i prowadzenia na spacery.
A nikt nie widzi tego jak myjemy klatki z fekaliów, wymiocin, krwi, jak robimy zastrzyki. Jak opatrujemy rany, których niewiele osób chciałoby widzieć. Jak zwierzęta odchodzą na naszych rękach. Jak mówię, że ratując psa zrobiłam mu sztuczne oddychanie to ludzie patrzą jak na wariata. To jest właśnie ta druga strona medalu o której nie mówi się w rozmowach zachęcających do wolontariatu. Wszyscy są informowani, że wezmą pieska na smycz i będą chwalić się w towarzystwie, że mają takie dobre serce.
Chwała im za to, że przychodzą i dają tym zwierzakom trochę ciepła, chociaż raz poklepią po łebku. Ale ja nie rozumiem tego dlaczego ludzie nie potrafią zakasać rękawów do pracy najbardziej potrzebnej.
Kiedyś znalazłam kociaka, miał ok. 5 miesięcy. Był bardzo chory, jego leczenie kosztowało mnie wiele zachodu, dwa miesiące niemalże codziennie u weta, zabiegi, zastrzyki i jakieś 2 tysiące złotych. Wszystko ze swoich oszczędności, ale nie mogłam go zatrzymać (rodzice). Jestem dumna z tego, że uratowałam jego ledwo pulsujące wówczas życie i teraz żyje szczęśliwy we Wrocławiu. Ale On obudził we mnie miłość do kociej społeczości (wcześniej nie przepadałam za kotami) i dlatego teraz chcemy pokochać z TŻ kociaka. Obojgu nam skradł serce Amorek.
Oj... Uniosłam się troszkę na te wspomnienia... Ale nie ma co tracić nadziei Kochana. Zwierzęta Cię potrzebują. A Ty ich, prawda?
Ponoć głupi ludzi szukają zemsty, silni wybaczają, a inteligentni ignorują.
Do Szczecina tylko 500km
 Obecnie na stałe osiedliliśmy się w Świdnicy. Zobaczę na forum, może ktoś się wybiera ze Szczecina w moje strony
 Obecnie na stałe osiedliliśmy się w Świdnicy. Zobaczę na forum, może ktoś się wybiera ze Szczecina w moje strony 
Urzekł mnie ten jego pysio. I własnie takiego przytulasa najbardziej chciałabym.


 Wolontariusz z prawdziwego zdarzenia, o którego tak trudno teraz.
 Wolontariusz z prawdziwego zdarzenia, o którego tak trudno teraz.  
 
 Ja mam jednego psa i czasem doprowadza mnie do białej gorączki
 Ja mam jednego psa i czasem doprowadza mnie do białej gorączki   Zadzwoniłam, porozmawiałam, zgłupiałam całkiem. Pojechałam po butelkę, mleko zastępcze i przygotowałam kartonik z kocykiem i pluszakiem. Po 18 dzieciak był u mnie. Wygłodniały ( przez cały dzień zjadł 15ml mleka, w dodatku krowiego), zarobaczony okrutnie. Jeździł ze mną na zajęcia, podbił serca wszystkich, a cioć miał tyle, że ja zapominałam, że psa mam
 Zadzwoniłam, porozmawiałam, zgłupiałam całkiem. Pojechałam po butelkę, mleko zastępcze i przygotowałam kartonik z kocykiem i pluszakiem. Po 18 dzieciak był u mnie. Wygłodniały ( przez cały dzień zjadł 15ml mleka, w dodatku krowiego), zarobaczony okrutnie. Jeździł ze mną na zajęcia, podbił serca wszystkich, a cioć miał tyle, że ja zapominałam, że psa mam 







