Postanowiłem zdać relacje co tam u Sheldona i dla mnie jest źle i już chyba lepiej nigdy nie będzie. A dlaczego ?
Przed pierwsza dawka Bromokryptyny już widziałem pogorszenie stanu, chyba te jeżdżenie do weterynarza z ropniem ciągle odbiło się w końcu na Sheldonie, tracenie równowagi, przewracanie się wpadanie łapkami w jedzenie to co zaczęło mnie niepokoić. Obecnie jesteśmy po 6 tabletce i gorzej może nie jest lepiej może troszkę. Przez lepiej rozumiem ze jest jakby ruchliwszy, jak nie dam go na łózko to widzę jak sobie spaceruje coś po pokoju, z równowaga trochę lepiej, mimo ze wpada łapkami w jedzenie ,ale nie przewraca się. Problemy z chodzeniem ma ze względu na swojego guza który jest bardzo wielki jeszcze chwila i będzie wielkości piłeczki pingpongowej.
Przejdę do rzeczy które mnie niepokoją, zaczął mniej jeść obecnie trochę siłowo go zmuszam wsadzam do transportera wychodzę z pokoju coś robić i wtedy mogę liczyć ze rano coś w miarę zje, bo wieczorami jest gorzej, jeszcze nutidrink z lekiem wciąga chętnie a później jest ciężko, wczoraj pomogło zostawienie miski w transporterze ze szczurem i pójście się wykapanie dzisiaj nie za bardzo, cały się tylko ubabrał i jak coś zjadł to mało, a przez to widać ze schudł, spadł już po niżej 500g , przed chwila go zważyłem około 440g
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
parę dni temu było 490g, chudnie mi w straszliwym tempie ;/
Ostatnia rzeczą jest to ze zmieniło się jego zachowanie, przez te ciągle wyciskanie ropnia. Ostatnio jest pod broda oblepiony nutidrinkiem ,chce go tam umyć to mnie zaczyna gryźć, ogólnie złapie go blisko brody lub za długo trzymam gryzie i to mocno, po jego zachowaniu ogólnie widać ze nie tykaj daj mi spokój ja chce spać.
Przez spadek wagi zaczynam wątpić czy Bromokryptyna działa, może jednak wprowadzić znów Dostinex?
Jakaś rada jak podtuczyć szczura który oprócz coś tam podgryzaniem banana i nutidrinka nic nie chce przyjmować? Nawet ulubiony gerber zaczyna być bleee?
Na koniec chce napisać to ze zaczynam coraz bardziej brać pod uwagę uśpienie, jest to ciężkie ale odnoszę wrażenie ze sam siebie zaczynam oszukiwać ze jest dobrze, ze po prostu naturalne nie chce go stracić i wszystko jest na siłę, ze chciałbym dotrwać do 11 lutego gdzie skończy 2 lata. Guz mu doskwiera, jego system odporności to już padaczka przykładem jest ten ropień, jego życie polega na spaniu i tylko na spaniu, jego oczy są ciągle takie zmęczone, a od kad w sumie już nie czuje od niego tej wdzięczności tylko zaczął gryźć wydaje mi się ze on już się meczy ze już nie walczy ze poddał się temu co się dzieje, tylko cholera najgorsze ze człowiek nie jest gotowy nie chce się żegnać, ale może trza ustąpić i się pogodzić?
Z tymi wahaniami rodzi się kolejne pytanie co z Dexterem? Zostanie sam, kompletnie sam.... ;(