(Postanowiłem podłączyć się pod ten temat, żeby niepotrzebnie nie zakładać nowego.
Jest to też mój pierwszy post na forum, więc się mocno rozpisałem na temat moich słodziaków.)
Witam wszystkich,
Dzisiaj mija równo miesiąc od kiedy przyniosłem do do domu dwa rozkoszne albinosy (rudy i biały, dostały imiona Pixie i Diexie). Kupiłem je z hodowli z domu, gdy miały jeszcze 5 tygodni (dość wcześnie).
Mam z nimi problem.
Widzicie moje szczury nie są ciekawe świata i wydają się wiecznie przestraszone/wypłoszone. O ile jeszcze mogłem to zrozumieć na początku (przyzwyczajanie się do nowego miejsca etc.), o tyle po miesiącu zaczynam się mocno martwić.
Co ciekawe mnie się raczej nie boją- gdy wracam do domu wybiegają z hamaku się przywitać (potem szybko wracają do hamaku), liżą mi nos, spokojnie siedzą na ramieniu, można je głaskać etc. Generalnie są oswojone z człowiekiem.
Jednak prawie całymi dniami siedzą w hamaku, wychodzą skradając się po jedzenie, albo gdy je zawołam (pewnie dlatego, że wtedy dostają kolejną dawkę jedzenia). Czasem wychodzą pobiegać w kółku, albo się przejść, ale jest to maks. godzina w ciągu dnia i tylko w okół hamaku. Mało tego- od 2 tygodni klatka jest otwarta! Nie zamykam jej, aby zachęcić je do zwiedzania świata i nic... Zwiedzają świat tylko gdy sam je wyjmę z klatki, a nawet wtedy nie opuszczają mnie na krok i wdrapują się z powrotem na moje ramie.
Ich klatka ma wymiary 80 x 60 x 50 cm, 3 poziomy, zdjęcie klatki-
http://img805.imageshack.us/img805/3677/klatkaz.jpg , jednak od miesiąca one nawet nie zwiedziły dolnego poziomu, a na środkowy poziom zeszły raptem kilka razy, mimo, że zostawiam tam ich ulubione jedzenie (nawet nie zeszły go szybko zabrać).
Klatka jest czysta- sprzątam ją co środę, nie stosuję też trocin, więc sprzątane jest wszystko i jest schludnie. Staram się nie używać detergentów (tylko w ostateczności), głównie używam ciepłej wody i szarego mydła.
Czego próbowałem:
- ze względu na to, że są to albinosy myślałem, że może to być wina oświetlenia- od ponad 2 tygodni nie włączam normalnych lamp, tylko zainstalowałem w pokoju tasmy ledowe, które nie są nawet skierowane na klatkę;
- aby nie straszyć ich dźwiękami z komputera przesiadłem się na słuchawki;
- rozkładałem im jedzenie wszędzie, aby je zmotywować do wyjścia tam gdzie jeszcze nie chodziły;
- byłem także z nimi u weterynarza, gdyż Pixie mi kaszlał, ale już są zdrowe. Zresztą jutro idę ponownie na kontrolę. Tak więc chorobę można (lub będzie można) wykluczyć.
Nie jest to też raczej sprawa diety, gdyż staram się im bardzo zróżnicować jedzenie:
- mają w środku dużą miskę (na 200 gram) z mieszanką ziaren i zbóż dla szczurów (z zoologicznego), z dodatkiem płatków kukurydzianych (bardzo je lubią);
- w drugiej miseczce codziennie nakładam im sałatę lodową i jakieś warzywo, jakie akurat im kupię (wcześniej była marchewka, dzisiaj zaczął się brokuł);
- dziennie zjadają minimum jeden plaster szynki na głowę;
- zawsze w klatce mają jakiś kawałek chleba (zwykle czekają aż uschnie i chrupią suchy);
- do wyboru mają wodę, lub wodę z dodatkiem vibnovitu (przeziębiony jestem, zapobiegawczo go dodałem).
Zasadniczo już nie mam pomysłu czego może im brakować i czemu są takie wypłoszone? Mają dużo miejsca, mają ciepło, mają pod dostatkiem jedzenia, spędzam z nimi większość wolnego czasu (często po prostu siadam przy klatce i oglądam film) i nic. Są wiecznie schowane. Czy to jest po prostu kwestia tego, że mają lekko ponad 2 miesiące?
Byłbym bardzo wdzięczny za jakieś pomysły, lub rozwiązania.
Pozdrawiam,
Michał
P.S. Wiem, że jest trochę tematów na forum o "tchórzach", ale po przewertowaniu ich nie znalazłem dobrej odpowiedzi.