Nie wiem, dlaczego, ale Anouk nas opuścił - niespodziewanie, tak po prostu.
Jeszcze w nocy było okej. Około 1 poszłam spać, dałam im jeść, obydwaj zeszli do miski pochrupać karmy. Wcześniej byliśmy u weterynarza, bo chłopcy się podziębili i dostali antybiotyk dopyszczny, który zakończyli brać dwa dni temu. Wczoraj jedynie iniekcyjnie lek na świerzb - druga dawka, bo okazało się, że Anoukowe strupki to właśnie był świerzb.
Dzisiaj rano wstałam i zaczęłam przygotowywać jedzenie na święta, zaczęłam od sałatki i poszłam do klatki z kawałkiem marchewki, żeby dać co nie co szczurom. Kavi wyszedł ze sputnika od razu, jednak Anouk leżał bez ruchu. Wydało mi się to dziwne, nie reagował też na dotknięcie. Od razu czarne myśli, szybko więc wysunęłam klatkę, otworzyłam sputnika od góry...
Anouk leżał na dnie, pod Kavim. Skulony jak we śnie, tylko jedno oczko miał lekko otwarte. I pierwsze to po tym oczku poznałam, że nie żyje...
Nie wiem czemu. Nagle, w nocy, mam nadzieję, że we śnie i bez bólu. Nic nie wskazywało na to, że ten czarnuszek tak szybko mnie opuści. Nic mu nie dolegało, zawsze był aktywny, ciężki, umięśniony i masywny. Wiem, że to głupie, ale myślałam, że przeżyje Kaviego, który jest chucherkiem i to on zawsze miał najwięcej problemów. A teraz, tak nagle, bez zapowiedzi. To dla mnie szok.
Leć Anouczku, nazywany przez wszystkich Bambo. Za tydzień kończyłbyś z Kavim dwa latka. Mam nadzieję, że odszedłeś w spokoju... Bądź szczęśliwy
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
![Obrazek](http://imageshack.us/scaled/thumb/600/anoukj.jpg)
Kavi na razie śpi. Rano też spał na Anouku jak niby nic. Wychodzi chętnie po jedzenie, ale chyba jeszcze nie jest świadomy tego, co się stało i że jego brat już nie wróci. Nie wiem, co teraz, strasznie mi przykro...