Cześć. Wziąłem dla swojej szalonej Lei dwie młode towarzyszki. Do tej pory Lea (1 rok i 2 miesiące) miała towarzystwo swojej siostry która zmarła (guz przysadki - pisałem nieco ponad tydzień temu o tym na forum). Przez ostatni tydzień była sama i dzisiaj chciałem połączyć ją z dwiema nowymi, młodymi ogonkami. Miałem już dwa łączenia udane za sobą (pojedynczą z pojedynczą i parkę z parką - tej samej płci, żeby nie było
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
) i pamiętałem jak to się robi... przynajmniej tak mi się wydawało. Ale po kolei:
Leę i dwie młode puściłem na neutralnym terenie (czyli prześcieradło wyłożone w wannie) i biegały ze sobą dobrą godzinę. Zaczęły się sobą interesować, młode wchodziły pod brzuch Lei, Lea z kolei je troszkę pacyfikowała wywalając na grzbiet ale mniej więcej po godzinie położyły się razem w czapce i leżały. Jest ok myślę, wszystko idzie zgodnie z planem więc stwierdziłem, że puszcze je w takim razie na podłodze w swoim pokoju (był to Lei codzienny wybieg) bo muszę w łazience wyczyścić klatkę. Pokój dokładnie przedtem wysprzątałem, wymyłem podłogi, meble, zmieniłem domki kartonowe, umyłem kable... no generalnie wszystko co się dało umyć to umyłem. Nie mogłem jednak nijak umyć/wyczyścić swojego fotelu (rozkładany) na którym śpię. No i niestety tu wystąpił problem.
Po wypuszczeniu ich na pokój pobiegały sobie z 10 min po nim ale niestety Lea musiała poznać, że to jest jej wybieg - jej teren i ugryzła do krwi najpierw jedną, później drugą. Rozdzieliłem je w tym momencie i nie wiem co dalej robić. Tzn. czy próbować jeszcze raz wieczorem powtórzyć proces i tym razem zastosować się do tego, żeby wsadzić je od razu po neutralnym wybiegu do małej klatki/transporterka (wcześniej wysmarowanego olejkami zapachowymi do ciasta wraz ze szczuraskami)? Czy na razie odpuścić na kilka dni do czasu aż zagoją się ranki młodym i spróbować dopiero wtedy?