Nakasha, chyba wykrakałaś...
Byłyśmy dzisiaj znowu u weta. Poprzednie leczenie nie usunęło wylewu całkowicie, ale nie był on tak "świeży". Jednak w majówkową niedzielę znowu oczko było zalane krwią. Tym razem weterynarz zastosowała Furosemid, który miał zmniejszyć obrzęk oka, a także tajemniczy lek na K, którego nazwy nie mogę teraz odszyfrować (Kertinch, Kertinen?), który miał być wprowadzony, kiedy Furosemid zacznie działać. Jednak nie zaczął.

Oprócz tego wszystkiego Agatka dostała krople obniżające ciśnienie w gałce ocznej.
Poprawy nie ma żadnej. I niestety dzisiaj zapadła decyzja, że oko nadaje się wyłącznie do usunięcia

Weterynarz mówi, że może to być "rakowe", więc usunięcie może zahamować przenoszenie choroby na inne narządy. Jeśli nawet nie jest to związane z nowotworem, usunięcie i tak jest wskazane.
Oczywiście nie wiem co robić. Szczur braku oka pewnie nawet (nomen omen) nie zauważy, ale to jednak poważny zabieg... Przy wycinaniu guza narkoza poszła gładko, ale co jeśli teraz tak nie będzie?
Co radzicie w tej sytuacji?
Do czasu ewentualnego zabiegu Agatka ma dostawać krople, obniżające ciśnienie, w dalszym ciągu Furosemid (wiem o ryzyku odwodnienia, uważam na to), a także Unidox i Cycloneinę (?). Ostatnio mam też problem z podawaniem jej leków, bo nic nie chce ode mnie brać

nawet Nutella nie działa.
Poza tym szczur nie jest w najgorszym stanie, widać jednak, że stroni od światła. Weterynarz twierdzi, że ma światłowstręt, a poza tym to oko mimo wszystko ją boli i choćby dlatego warto je usunąć... Mam straszny mętlik w głowie. Z jednej strony szczurzynie chyba nie można bardziej zaszkodzić, w najgorszym wypadku nie wybudzi się z narkozy... A może dla niej to wcale nie będzie takie najgorsze...? Co robić?
