Właśnie ze względu na krótkość życia ogonków na kilka lat zrezygnowałam z brania kolejnych szczurasów. Te 2-3 lata to dla mnie zbyt krótko. Ja się przyzwyczajam, traktuję jak malutkiego członka rodziny, dbam i rozpieszczam, leczę, jeżdżę po wetach, nie śpię po nocach, płaczę. Powiedziałam sobie: nie chcę już, po co mi.......

Ale los zadecydował za mnie (podobnie zresztą było z psem Majką - znajdą i podrzutkiem, która pojawiła się w naszej rodzinie 5 lat temu

. No nie miał kto cholerki do schroniska odwieźć

i się ostała z nami i jest najcudniejszym wielorasowym jamniolem na świecie) i przez przypadek 2 miesiące temu pojawiły się w naszej rodzinie 2 zapchlone, zabidzone małe futrzaki (ale to dłuuuuga historia

). Teraz jesteśmy już po leczeniach różnych szczuplejsi o parę stówek (nie liczę co mi tam!!!) i zaczynają te moje dziewuszki być coraz fajniejsze.
Decyzja o skróceniu cierpienia przyjacielowi futrzastemu jest dramatyczna, ale konieczna. Sama musiałam ją podjąć kilka razy
w życiu (szczuraki, pies

). Ale świadczy też o odpowiedzialności i dojrzałości oraz o głębokości związku jaki był między Tobą a szczurkiem. Cierpienie z każdą chwilą będzie słabsze (ale baaaaaanał

, ale prawdziwy). A na futrzakową pustkę najlepiej działa zapełnienie jej (znaczy tej pustki) potrzebującym dobrego domku futrzakiem

. I to wcale nie znaczy, że Twoja szczurcia była "tylko" kolejnym szczurem. Ona na zawsze pozostanie w Twojej pamięci (się wzruszyłam kurde

).