Pierwszą styczność ze szczurkami miałam przez moją przyjaciółkę. Miałam bodajże 11-12 lat, koleżanka dostała szczurzycę od taty w prezencie. Szczurka miała na imię Fanny i jeśli dobrze pamiętam była biało-czarnym kapturkiem. W wakacje przemieszkała u mnie tydzień, bo mama koleżanki się szczurki trochę bała i nie chciała się nią zajmować kiedy córka wyjechała. Ja za to szczurzynkę uwielbiałam, większość czasu siedziała w moim kapturze albo w rękawach. Po tym postanowiłam rodziców też namówić na szczurka, nawet pojechaliśmy z tatą do zoologicznego ale w dwóch kolejnych szczurków akurat nie mieli. Mieli za to szynszylę i o ile ja za bardzo jej nie chciałam to ojciec się uparł i kupił zwierza. Zwierz był u nas bardzo krótko bo 2 dni. Klatka pierwszej nocy wywędrowała do kuchni bo nie mogłam przy hałaśliwcu usnąć, a kiedy rano weszłam do kuchni zwierza w klatce nie było. Spędziłam później godzinę na wyganianiu bieduli zza lodówki i kiedy jeszcze u ojca pojawiła się reakcja alergiczna szynszyla wróciła do sklepu. Ojciec miał wrócić albo ze szczurem albo bez żadnych zwierzaków - wrócił z rybkami....
Rybki różnorakie mieliśmy w sumie chyba 5-6 lat, ale do nich za bardzo serca nie miałam. Po przeprowadzce akwarium stanęło w pokoju mojej babci i babcia skutecznie wykończyła rybki - przekarmiając je (babcia ma manię dokarmiania wszystkiego i wszystkich poza sobą;) )
No ale wracając do szczurów - w tym roku wyprowadziliśmy się "prawie" na swoje ("prawie" bo na wynajęte) i po 3 miesiącach nie wyrobiłam braku zwierza w domu i zaparłam się, że chcę szczura. Mąż był anty ale po namowach przytargał akwarium po chomiku z komórki, kupiliśmy transporter i zaczęłam kombinować nad szczurem. W ogłoszeniach jakoś na nic z Łodzi nie trafiłam, więc zgarnęłam syna, wzięłam transporter i poszliśmy zakupić szczura w Kakadu. Mąż chciał czarnego samczyka, wróciliśmy z haszczynką dziewczynką (chociaż, że to dziewczynka doszłam dopiero po kilku dniach oglądania szczura i porównywania ze zdjęciami w necie...
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
). Szczurka po długiej debacie została ochrzczona jako Fizia i tak pojawił się nasz pierwszy szczur w domu.
![Obrazek](http://s11.postimg.org/yyo5y5uzz/IMG_1962.jpg)
![Obrazek](http://s24.postimg.org/brkan1vw1/IMG_2057.jpg)
![Obrazek](http://s21.postimg.org/fwr421air/IMG_2074.jpg)
Akwarium okazało się dużo za małe, na szczęście na szybku udało się znaleźć klatkę za 30 zł (teraz wiem, że też za małą ale na pewno lepsza od akwarium, no i Fizia była na poczatku malutka). Kiedy doszłam do tego, że Fizia jest dziewczynką i zaczęłam się oświecać trochę bardziej w szczurzej tematyce zaczęłam trochę panikować czy aby nie jest w ciąży (w sklepie na 100% była w akwarium z samcami). No i jak dowiedziałam się, że szczury są stadne postanowiłam sprawić jej koleżankę. Odczekałam te 3 tygodnie, zeby miec już 100% pewności, że wpadki żadnej nie było i zaczęło się kombinowanie na nowo. Ze sklepu wziąć nie chciałam drugi raz, bo argumenty o nie napdzaniu popytu do mnie trafiły, a poza tym nie chciałam ryzykować szczurki w ciąży. W końcu trafiliśmy na ogłoszenie faceta hodującego szczurki i dogadaliśmy się, że kupimy zwierzynę od niego. Upewnialiśmy się, że oswojona, że nie trzymana z samcami itp itd i w końcu pojechaliśmy po naszą Kikimorę (bo drugą nazywał już mąż... ).
Potem miałam chęć się tłuc po głowie, że wzięłam od pseudohodowcy i jeszcze mu dałam zarobić. Kikusia nas tak nastraszyła swoim gadaniem i prychaniem, że następnego dnia popędziliśmy do Zwierzętarni na oględziny co jej jest. Prychanie na szczęście okazało się nieszkodliwe (Kiki po prostu jest gadułą), za to mała miała wszoły, zafundowała je też naszej zdrowej Fiźce. A tydzień później urodziła 3 malutkie kluseczki o czym pisałam już
tutaj. Na tyle można było wierzyć panu pseudohodowcy, że odróżnia samca od samicy
![angry >:(](./images/smilies/angry.gif)
a jak zadzwoniliśmy, żeby mu powiedzieć, że mała ma wszoły i niech sprawdzi pozostałe szczury czy też nie mają, to nawet nie wiedział co to są wszoły...
Przed przywiezieniem Kiki przekopałam się przez większość wątku o łączeniu, zresztą miałam go cały czas na ekranie jak dziewczyny się zapoznawały
![Grin ;D](./images/smilies/grin.gif)
Ogólnie przebiegło wszystko w miarę spokojnie, dziewczyny puściłam na stół w kuchni i tam siedziały obie dość spokojnie obwąchując się, łażąc po sobie i potem siedziały sobie przytulone.
![Obrazek](http://s12.postimg.org/5fkje3hjt/IMG_2184.jpg)
Zabawa zaczęła się dopiero wieczorem, jak dziewczyny były już w klatce (wyszorowanej i wyparzonej, co następnego dnia po wizycie u weta mnie do rozpaczy doprowadziło bo musiałam szorować jeszcze raz
![Grin ;D](./images/smilies/grin.gif)
). Bałam się, że to Kiki będzie stwarzac problemy, bo Fizia była do tej pory bardzo spokojniutka i cichutka (teraz wiem, że to przez samotność). A tu niespodzianka - Fizia się na Kiki rzucała, wywracała na grzbiet i mocno iskała. Ale pisków za bardzo nie było, tylko słychac było jak się tłuką więc odganiałam męża od klatki i obserwowałam z daleka. Dopiero późno w nocy jak się nie uspokajały i dojrzałam na Kice jakieś zadrapanie postanowiłam sprawy przyspieszyć nieco. Dziewczyny wysmarowałam olejkiem do ciasta, wrzuciłam w transporter i przetrzymałam tak z godzinę. Noc dało się dalej przespać
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
(klatkę mamy na komodzie przy kanapie, więc jak śpimy to szczury są prawie nad naszymi głowami). Następnego dnia jak jeszcze rozrabiały znów wylądowały w transporterze, potem jeszcze zaliczyły jazdę autobusem, wizytę u pani wet, smarowanie iwermektyną... I chyba to już przypieczetowało sprawę, bo potem tłuczenie się było mniej intensywne i dziewczynki grzecznie się wzajemnie iskały
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)