Dziękujemy Wam za wsparcie!
Kuracji dzień piąty, panienki ładnie znoszą leczenie. Szczególnie przyjemnie mi słyszeć, jak Mała Mi coraz lżej oddycha, wtedy ja też odczuwam ulgę
uni, w sumie porozmawiam o czymś na odporność z wetem, miałam tyle spraw na głowie, że sama na jakieś dobre pomysły wpadam coraz rzadziej

A to mogłoby faktycznie pomóc, bo bakteria najwyżej przejdzie w stan uśpienia, a przy słabej odporności znów będzie atakować.
Dziś zastąpiłam używany przez nas do tej pory Lacidofil (2 mld bakterii w kapsułce) innym probiotykiem - kupiłam Dico-flor 60, który ma w jednej kapsułce aż 6 mld bakterii (dziękuję Starszej Pani za radę!), bo dziewczyny zaczęły robić mokre kupki, a poza tym antybiotyk będą dostawać aż przez 3 tygodnie, więc tym bardziej muszę zadbać o ich florę.
Dobrą wiadomością jest to, że wszyscy trzej weterynarze, z którymi rozmawiałam na ten temat, twierdzą, że dołączenie Małej Mi do stada nie jest złym pomysłem, tylko muszę złapać dobry moment, gdy jej stan będzie na tyle dobry, by znieść stres łączenia. W każdym razie, cieszy mnie to, że nie mamy przeciwwskazań do próbowania
Tak w ogóle, to Mała Mi chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Nie tak dawno chwaliłam się, że jest bardzo czysta, schodzi z samej góry, by zrobić kupkę czy nawet siusiu w kuwetce. Ostatnio zauważyłam coś jeszcze ciekawszego. Dałam jej orzeszka laskowego w skorupce, którego rozpracowywała w sputniku na górze. Dziubała, dziubała, ja wróciłam do swoich zajęć. Gdy wróciłam do klatki, ona spała w tunelu, a orzeszek był... Na samym dole, w miseczce. Pierwsza moja myśl to "może jej spadł"

Podałam jej go znów na górę, ona chwyciła, podziubała, po czym na moich oczach, gdy jej się znudziło, zaniosła go w pyszczku i położyła w miseczce

Orzeszka przez kilka dni nie mogła rozpracować, a po każdej próbie wracał do miseczki

Podobnie robi z warzywkami, gdy np. dostanie za duży kawałek marchewki, mała pedantka
A tak modliła się ostatnio o zdrówko
A taką ma dupcię
Poza tym w stadzie mi baby szaleją. Wczoraj znalazłam kulejącą Miu ze spuchniętą łapką (znowu ona...). Musiałam ją przełożyć do chorobówki, by nie szalała za bardzo, zobaczymy, może się zagoi. Na zmianę podrzucam jej baby do towarzystwa, żeby nie była całkiem sama, tym bardziej, że tak się zimno ostatnio zrobiło...
Tak w ogóle, po tym co zaobserwowałam m.in. u siebie i u Megi, haszczaki mają chyba jakieś słabe kości, lub skłonności do wiercenia, skakania i łobuzowania, bo u Megi to Pączuch jest takim połamańcem, a u mnie za to Miu
"Taka jestem biedna..."
Wciąż walczą ze sobą Łysy i Erza... Do tego Łysy ma chyba duszę wojowniczki, ciągle ma jakieś szramy, zadrapania, a blizn już tyle, że ich pewnie nie zliczę

I jeszcze ją ciągnie do bójek!
"No, szybciej! Kończ sprzątać, bo się tu straaasznie nudzimy!"
Om nom nom nom...
... jedzenie jest taakie męczące...
"Jak często dajecie swoim szczurom jajko?" - ja nie muszę, ono po prostu zawsze u nich jest
Spanko:
Poza tym, tyle mi przyszło ostatnio wydawać na (dość nagłe, nieplanowane w sumie na ten okres), że zaktualizowałam bazarek. Gdyby ktoś potrzebował jakichś pierdółek, to zapraszam, każdy grosz się liczy

(link w moim podpisie). W wolnym czasie przeszukam mieszkanie i będę dodawać jakieś rzeczy.