W moim domu jak dotąd mieszkały/mieszkają 3 szczurzyce.
Pierwszą z nich była Sally.
Kupiłam ją lata temu, kiedy byłam jeszcze w podstawówce. Przyniosłam ją do domu bez zgody rodziców, klatkę pożyczyłam od chrzestnej, która sama miała szczura. O Sally dbałam, jak mogłam i choć wiedzę miałam niewielką to starałam się zapewnić jej dobre warunki. Miskę zawsze miała pełną i klatkę czystą.
Była bardzo energiczna i pełna życia, ciągle goniła gdzieś. W rodzinie zostało wspomnienie jej rekordowych skoków - potrafiła w dwóch susach przeskoczyć kilkumetrowy przedpokój. Była zwykłym, czarno-białym kapturkiem, wyjątkowo małym jak na szczura. Końcówka jej ogonka wydawała się być w przeszłości złamana, ale w niczym jej to nie przeszkadzało. Była dla mnie najkochańszym szczurkiem na świecie. Przeżyła u mnie prawie dwa lata, po czym zmarła nagle.
Od jej śmierci minęło parę lat nim powoli dojrzałam do przygarnięcia nowych szczurków. Czytałam o nich, zbierałam pieniądze i planowałam zaraz po maturze przygarnąć dwie lub trzy samiczki. Przypadkiem miesiąc temu znalazłam ogłoszenie na gumtree o szczurzycy, która albo zostanie oddana, albo uśpiona. Musiałam szybko się zdecydować i stworzyć warunki dla szczutki. Wtedy znalazłam na tym forum oszukaniu dla Łatki, kochanej rocznej szczurzycy. Przedstawiłam sytuację jej poprzedniej właścicielce i 10 marca tego roku obie zamieszkały u mnie. Ponieważ obie miały już rok nie zmieniałam im imion. Zmieniłam jedynie pisownię imienia Steli (szczurzycy z ogłoszenia), ponieważ takie znaczenie bardziej mi się podoba. Zainteresowanych odsyłam do strony: http://pl.wikipedia.org/wiki/Stela
I tak stałam się właścicielką dwóch kochanych szczurzyc.
Każda miała zupełnie inny charakter: Stela energiczna, ciekawska, odważna, wszędzie jej pełno, a Łatka przeciwnie, cicha, spokojna i płochliwa. Powoli udawało mi się je oswoić.
Ale nie długo było tak pięknie...
Najpierw Łatka zaczęła mieć problemy ze skórą, kóre okazały się objawami przebiałczenia (choć nie dostawała go przesadnie dużo). Od początku była też chuda. Gdy ją ważyłam po pierwszym tygodniu ważyła zaledwie 260g, później niecałe 300g. Kiedy głaskałam ją po plecach wyraźnie czułam kręgosłup. Ale poza tym wyglądała zdrowo, nie zdradzała objawów żadnej choroby.
W sobotę po południu jej brzuszek zrobił się trochę wydęty i nie chciała jeść. Wyglądało to na wzdęcia, co z resztą potwierdziła moja mama. Podałam jej napar z kopru włoskiego i po paru godzinach wyglądało na to, że jej przeszło. Zaczęła znów jeść i bawić się, choć wyglądała na nieco zmęczoną.
Niedzielny poranek okazał się jednym z najgorszych w moim życiu. Wstałam dosyć wcześnie i podeszłam do klatki. Łatka nie spała więc pogłaskałam ją. Wtedy poczułam, że była zimna...! Żyła, ale była tak słaba, że serce się krajało na jej widok. Zawinęłam ją w koszulkę i przytuliłam. Chciałam dać jej ciepłej wody z cukrem, ale nie chciała pić. Pojechałam z nią do kliniki, ale było już za późno. Gasła na moich oczach, aż jedyne co można było zrobić to ostatni zastrzyk.
I tak odeszła, 6 kwietnia 2014 roku.
Była u mnie zaledwie miesiąc. Miałam zacząć ten temat opisując, jak bawią się razem ze Stelą, ale nie zdążyłam. Trochę z tym zwlekałam, ale wiedziałam, że nie napiszę nic więcej o szczurach, dopóki nie opowiem Wam jej krótkiej historii.
Teraz pozostało mi zająć się Stelą i zapewnić jej jak najlepsze życie. Postaram się w przyszłości napisać o niej post i dać parę zdjęć. Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten smutny wstęp i że dzięki temu forum uda mi się dowiedzieć jak najwięcej o tych wspaniałych zwierzętach
