Tak, a ja jak zwykle obiecuję "pościk wieczorem", po czym wszystko mi się obsuwa, i pościku nie ma

Wybaczcie, ale przez ostatnie dni miałam urwanie głowy z projektami, szukaniem stażu/pracy (bo ktoś musi zarabiać, żeby szczury mogły chorować

wiem, wiem, oby nie!), zmieniałam system na kompie, i w ogóle musiałam sobie kilka rzeczy po prostu poukładać

Całe szczęście, że ze szczurami na razie jest w miarę ok, tylko u Kiry znów coś się dzieje z oczkiem, ale jesteśmy już umówione na wizytę, więc niebawem, mam nadzieję, będzie dobrze
A teraz... Od początku! (Tak, teraz macie wyzwanie! Czytajcie, czytajcie, może uda się komuś przebrnąć

)
Także, miałyśmy wycieczkę do mojego rodzinnego domu na święta. Rodzice nigdy moich dziewczyn wcześniej nie widzieli, słyszeli o nich tylko przez telefon, i o ile zawsze mieli neutralne podejście, to gdy przyjechałam do domu, byłam w szoku

Mama przeszukała dom i oddała mi stare prześcieradło na prowizoryczne hamaczki, przemycała dziewczynom orzeszki, chodziła na nie popatrzeć, a nawet "wypuścić na chwilę, żeby pobiegały po pokoju"

Tata już pierwszego dnia, gdy meblowałam klatkę (którą na te kilka dni pożyczyła nam noovaa, dziękujemy!

) chciał jechać do zoologa po jakiś żwirek, poza tym razem ze mną siedział na wybiegach, bawił się z dziewczynami, rozmawiał z nimi

, chętnie też słuchał o ich charakterach, zachowaniach, a nawet pytał o niektóre zachowania w stadzie (tak, związane głównie z łączeniem Małej Mi, bo to była sprawa najbardziej "na czasie" i dlatego dziewczyny wybrały się ze mną na tą wycieczkę

). Czyli reakcja bardzo pozytywna, nawet nie zwrócili, że szczurów jest aż 7, a nie, tak jak myśleli, "tylko 6"
Odnośnie samej podróży, o ile ludzie zawsze reagują pozytywnie, tym razem trafiłyśmy na kobietę, która z obrzydzeniem zerkała w stronę transportera, "zabroniła" mi go nawet uchylać, bo "tak jest w regulaminie", a nawet próbowała wykłócić się ze mną, a później z konduktorem, że transporter powinnam położyć tam, gdzie bagaż, czyli na górze, gdzieś między walizkami i torbami, czego kategorycznie odmówiłam, bo jeśli już odnosimy się do regulaminu, zwierzęta zabezpieczone w transporterze są traktowane jako "bagaż PODRĘCZNY", także mogę go sobie trzymać pod ręką, a nawet położyć na głowie, jeśli mi będzie wygodnie

W efekcie zdesperowana oburzona pani rzuciła tekstem, że "jest w 7 miesiącu ciąży" (co było w sumie dziwne, bo była szczuplutka, a 7 miesiąc, to już chyba brzuch?) i za "rozkazem" konduktora powędrowała do przedziału dla kobiet w ciąży/z dziećmi. Po odprowadzeniu jej, konduktor wrócił, podszedł do mnie i... przeprosił za jej zachowanie, po czym dodał, że teraz przynajmniej szczurki mogą jechać na jej miejscu, a nie na kolanach

Całą więc drogę z Poznania do Białegostoku przesiedziałam sama, z transporterem na siedzeniu obok

(co było ogromnym plusem, tym bardziej dlatego, że w okresie świątecznym pociągi są zatłoczone, ale jako, że owa pani miała widocznie miejsce zarezerwowane do samego Białegostoku, nikt się w ciągu drogi do mnie nie dosiadł

). Na całą sytuację i kłótnię zerkali ludzie, którzy siedzieli na miejscach wokół mnie (wagon bez przedziałów), a po wyproszeniu pani do wagonu dla matek, wybuchli śmiechem, zaczęli zerkać "co tam mam" i uśmiechać się w moją stronę, jakby nie dowierzając, że komuś to mogło aż tak przeszkadzać

Dodam, że poza tym jednym incydentem, zawsze spotykałam się z pozytywnym nastawieniem ludzi, gdy gdzieś szczurki wiozłam

Kiedyś nawet Szarlotka, całą drogę z Poznania do Warszawy leżała rozpłaszczona na kolanach pana siedzącego obok mnie, rozpieszczana, podziwiana i głaskana
Co do samego łączenia, Mała Mi coraz pewniej czuje się w stadzie. Okazało się też, że czasem trochę za pewnie, i że to ona jest winna części sprzeczek i kłótni, bo potrafi z zaskoczenia pociągnąć którąś z dziewczyn za skórkę, odskoczyć i spojrzeć na tą drugą wzrokiem mówiącym "no co się gapisz? ganiaj mnie!"

No i... goni, po czym się przepychają, czasem, jeśli wybór pada na Kirę lub Erzę, przepychanki są ciut poważniejsze, pojawiają się piski. Ale obecnie dziewczyny zęby odstawiły na bok, jedynie się przewracają

Poza tym, śpią razem, jedzą razem, bawią się razem, wybiegi mają razem, po smakołyki przychodzą razem, także jest już tylko lepiej

Dodatkowo Mała Mi trochę lżej oddycha, przez co i mi ulżyło. Musi się tylko nauczyć (przypomnieć?) niektórych stadnych zachowań i kompromisów, bo potrafi jeszcze rzucić się na smakołyk tak zażarcie, jakby obawiała się, że dziewczyny jej go za chwilę zabiorą, sama też wyrywa jedzonko z pyszczków pannom, zamiast podejść do mnie lub do miseczki po kolejny kawałek warzywka

No, ale... Jest już w miarę spokojnie, więc się cieszę.
Zdrowie, zdrowie...
Pomijając szczegóły, przez które jeszcze bardziej bym się rozpisała, Miu ma połamaną w jednym miejscu nóżkę, do tego źle zrośniętą, ale weci mówią, że nie warto teraz tego operować, a jedynie obserwować nóżkę i dopiero gdyby się coś działo (puchło, bolało, kulało), podejmować jakieś działania.
Wszystkie panny miały jakiś czas temu owsiki, a ostatnio... Ostatnio pojawiły się wszy! Tak, wszy, nie żadne wszoły, tylko perfidne, duże, obżarte krwią wszy :/ No, ale byłyśmy już u weta, dostałyśmy lekarstwo i jak na razie, mamy spokój. Na dniach zawieszę hamaczki (których nie było najpierw ze względu na łączenie - biły się np. o tunel lub domki, a później przez robactwo

). W efekcie, cały (nowy!) wór żwirku muszę wyrzucić lub sprzedać komuś, kto go spali, bo ja, nawet jeśli to niepewne, bo robale mogły pojawić się z innych źródeł, nie zaryzykuję, bo mimo wszystko, pojawiły się kilka dni po zmianie żwirku. Na razie używamy zastępczego z zoologa, a w międzyczasie, zbieram ludzi na zamówienie zbiorcze z niemieckiego zooplusa, bo w polskim Chipsi Extra niestety już nie ma :/
Uch, och, jaki referacik... Niedługo szukajcie w księgarniach książki o moich dziewczynach, bo pewnie z rozpędu w końcu się pojawi

Na pewno coś, czym chciałam się podzielić, pominęłam, ale... Najwyżej dodam w trakcie

Teraz przejdźmy do jakichś fotek
Na początek stadko w komplecie
Płaszczka Mamba
Miu
Mała Mi
Łysole + powojenne ślady na twarzy wojowniczki Kiry
Zbiorowa odpowiedzialność - odsiadka w izolatce, za niegrzeczność:
"Przy wodopoju"
Przerażająca pozycja drzemki Mamby, która prawie przyprawiła mnie o zawał:
Ostatnie samotne chwile Małej Mi...
Tu już na wczasach, w "domku letniskowym"
"Kto się czubi, ten się lubi", czyli jak drzemią dwa największe (choć najmłodsze) łobuzy
Ekspozycja zmarszczek:
Taka mała, niewinna Miu... Bo przecież nóżka sama się złamała, te zabawy w kaskadera na pewno nie miały z tym nic wspólnego, spójrzcie tylko jaki spokój i harmonia...
A na koniec bonus, czyli co robi ze mną uzależnienie (na scenerię nie zwracajcie uwagi

):
