Hej-hej

Wybaczcie nieobecność, niestety Buba pomyliłaś się, a wolałabym żeby było jak napisałaś (to o morzu, chociaż mam tyle dobrego, że mieszkam pół godziny drogi od Bałtyku) - po prostu zaczęłam pracę i przestawiam się z trybu weekendowo-szkolnego na tryb tygodniowo-pracujący.

U chłopaków jest wszystko w jak najlepszym porządku, dogadują się świetnie, a czerwiec jest chyba jedynym miesiącem w którym nie byłam z nimi ani razu u weta.

Oprócz tego samczego łupieżu chłopaki są zdrowe, szczęśliwe, jedynie co mają krótsze wybiegi w tygodniu, bo człowieki też muszą czasem odpocząć bez szczura łażącego po głowie.

Bestia, głowa stada i największy pieszczoch jest taki jak zwykle - kochany i wdzięczny. Jejuś jest dalej strasznym boidupkiem, nie lubi być głaskany, ale na wybiegach się rozkręca i skacze jak powalony, czasem nawet zaszczyci mnie swoją obecnością.

Lolek, z etapu piszczenia jak się go dotknęło, przeszedł do etapu "normalności". Na ręce boi się wejść sam, jak go biorę to ucieka, ale nie jest źle - przychodzi na wołanie często jako pierwszy, nie stresuje się już po mnie chodzić, z Bestią chyba są zakochaną parą.

Ogólnie rzecz biorąc jesteśmy zadowoleni i szczęśliwi.

Wszyscy. A w niedzielę będziemy mieć gościa na DT - laseczkę fuzzika.
