Dziękuję. Laboni jest już teraz koło siostry i Szajbuli, wśród niezapominajek, tak chętnie usuwanych przez rodziców, cały czas odrastających, każdorazowo przypominających...
Teraz nad Tintuchem zawisły czarne chmury

Przez dwa tygodnie ostatniego leczenia, poprawę mamy taką, że już się nie turla po ziemi, czasami zrobi 3 kroki do przodu i podejmuje próby skrętu w lewo. Ogólnie porusza się robiąc kółeczka w prawo. Przez te dwa tygodnie schudł straszliwie, z 500 na 400. Kto poleci coś na szybkie utuczenie szczura?
Jak był z Laboni, był dużo spokojniejszy - wrzuciłam go do Beży, bo podczas leczenia niby ma nie siać chorobą. Beże go olały, poszły spać do sitka, gdzie Tintuch nie mógł się dostać - ostatecznie znowu był sam, z dodatkową możliwością zabicia się gdzieś w klatce, mimo zabezpieczeń - jemu i tak to się udaje... Po trzech godzinach wrócił do swojej chorobówki, gdzie spędza nudne dni na spaniu w domku.
Aktualnie dostaje odrobaczający Fenbendazol, zmniejszony do 1/8 tabletki Encortolon i dorzucony został antybiotyk. Poza tym standardowe witaminki B i codzienny p/padaczkowy Milocardin. Dr L. stwierdziła, że szczurze schematy wyczerpała już dawno, królicze też się kończą.
A stadko już nie to samo. Dla Tintucha jestem wrogiem nr 1, co to się znęca i obrzydlistwa do pyszczka podaje i igłą po pleckach kłuje. Beżyny wciąż niezależne, biegają same sobie, czasem coś wszamać do mnie przyjdą, coś ukraść. Takie to białoszkowe stadko się zrobiło. Ale nadrabiają troszkę tym, że są baardzo grzeczne, nie niszczą na wybiegu, a w klatce są całkiem czyściutkie. Na siku jedynie do kuwety za daleko.