Białoszka mnie dziabła! Jak już z Szarakiem się dogadałam i głaskać po brzuszku się daje i bawić w gonito też mogę bez strachu utraty palaca (jak ona to uwielbia!) i smakołyki z ręki dawać.. Jak ze Standardową Pchiełką znalazłam nić porozumienia w rzutach o hamak i ewentualnych gonitwach zależnych od jej humoru.. Tak z Białochem za nic nie mogę się dogadać. Jedzeniem nie przekupię, bo nic, kompletnie nic z ręki nie weźmie. Nawet pysznego bananka! Gonitwy jej się nie podobają (no czasem, jak już czarnookie się dziko bawią, to mała wpadnie na chwilę, zobaczyć co się dzieje), skoków na hamak z ręki nie podłapuje. Standardowe gadanie do szczura i trzymanie na kolanach i w rękawie i głaskanie, skutek marny wnoszą... ale chyba nic innego nam nie pozostało
Ol., Marszula już się czuje dobrze

Czasem tylko troszkę porfiryny poleci z oczka, ale to już takie drobnostki, takie po spaniu.
A taki jeden? No taki czarny cały, z brzuchem białym (podobno), bez jajców nawet... Ochrzczony już został przez Ajlii, zmieniać nie zamierzam - Hugonek się zwie

Z Mihajlą chcemy się zrzucić na transport, bo z Łodzi to nikt nie chce jeździć, także może nawet w tym tygodniu będzie

Jest jeszcze taki drugi, ale o nim nie wiem nic, oprócz tego, że jest z Wawy, że jest kłębkiem nerwów, wymaga kastracji, ale w jego sprawie się chyba podchody nie udadzą niestety...