Właśnie wkroczyła na Tęczowy Most. :sad2:
Do końca bardzo aktywna, walczaca o każdy dzień.
Ok 22'' zobaczyłam, że leży i ma w oczach panikę - szeroko otwarte, łapała z trudem każdy oddech. Ciałko lodowate! :-(
Zabrałam ją do lecznicy.
W narkozie usneła mi na kolanach, głaskana i pieszczona... :-(
Osobiscie podałam jej ostatni w zyciu zastrzyk - pierwszy raz uspiłam własnego zwierzaka - zadałam jej smierć bezpośrednio swymi rękoma... Trudne, ale wiedziałam, że to "ten" moment.
Nadal to do mnie nie dociera.
Nie wierze w to, co się stało.
Zgasło moje słonko...
Żegnaj Kochanie...
[']...