Cześć wszystkim.
Nadszedł czas, żeby nieco ożywić nasz wątek. Niestety, tym co mnie do tego skłoniło jest choróbsko, jakie się przypałętało do Mufy, ale może cofnę się w czasie trochę bardziej.
W grudniu 2007, za pośrednictwem tego forum, trafiła do nas maleńka szczurcia Margo. Niecały miesiąc później dołączyła do niej koleżanka – chodzące nieszczęście, które trafiło do nas z dziurą w ogonie, w połowie łysym zadkiem, oraz liczną gromadką „mieszkańców” w zaniedbanym futerku. Maleństwo było tak przestraszone, że przez pierwsze popołudnie bało się otworzyć zaciśnięte z całej siły oczka, jakby chciało uwierzyć, że to się nie dzieje naprawdę. Mufa – bo tak została nazwana, szybko doszła do siebie, i po okresie leczenia i kwarantanny dołączyła do Margolci. Margo nie była tym zachwycona, chyba lepiej niż my zdawała sobie sprawę z tego, że wpuściliśmy do mieszkania niebieskiego diabła ;-) Diablątko wkrótce pokazało różki, spenetrowało całe mieszkanie, wcisnęło się w każdą możliwą szparę, wygryzło dziurę wielkości pięści w ścianie, poszatkowało niejeden komplet pościeli, zajęło domek Margolci i oczywiście pokazało jej kto od teraz rządzi :] Na szczęście obyło się bez większych problemów i wkrótce dziewczyny się zaprzyjaźniły.
W międzyczasie Margolcia, możliwe że na skutek stresu związanego z łączeniem i tym, że została zdominowana przez nowo przybyłego szczurka, zachorowała na zapalenie ucha. Wyzdrowiała, ale od tamtej pory ma przekrzywioną główkę. Mufa nauczyła ją łażenia po podłodze, której kiedyś bała się jak ognia. Mimo tego Margolcia pozostała strasznym śpiochem i wierną fanką zakopywania się do snu w naszej pościeli
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
. Za to Mufa pobyt na łóżku każdorazowo traktowała jak karę, szybko opanowała sztukę złażenia na podłogę i zakładała coraz to nowe spiżarnie w różnych kątach mieszkania. Uwielbiała kicać po pokoju, przemieszczała się z prędkością światła.
No i właśnie ostatnio coś się w jej zachowaniu zmieniło…
c. d. n.
/.../ Tak jakby zwolniła tempo, zaczęła poruszać się wolniej i ostrożniej, z brzuchem przy ziemi, rozglądając się na boki. To był pierwszy niepokojący objaw. Zaczęliśmy ją obserwować. Przestała skakać po klatce (do tej pory z parteru na najwyższą półkę wskakiwała jednym susem), nawet nie bardzo miała ochotę z niej wychodzić. Głównie spała. Parę razy przyuważyłam, że jak się otrząsała, to traciła równowagę. Sprawdzałam, czy trzyma jedzonko w rączkach – trzyma. W czwartek byliśmy z nią u weta – dostała 2 zastrzyki: Dexasone i Ganadexil. Ożywiła się po nich, ale to nie był ten sam szczur, co wcześniej. Od czwartku dostaje leki (Enrofloxacynę codziennie, a steryd dostała jeszcze w sobotę). Na początku baliśmy się, że to zapalenie mózgu lub ucha. Pocierała główkę i miała troszkę zaczerwienione jedno uszko – ale objawy nie były tak ewidentne, jak wcześniej u Margolci. Wetka powiedziała, że błona w uszkach jest perłowa, brak zaczerwienienia.
Za to ostatnio zaobserwowaliśmy, że nie ruszą wąsikami symetrycznie z obu stron, tylko z lewej. Prawe wąsiki są nieruchome. Podobnie prawe uszko – jak nasłuchuje widać jak wachluje lewym uchem i niucha lewymi wąsikami, a prawa strona jest nieruchoma.
Ogólny stan Mufy jest niezły, gdyby to była Margolcia to wcale byśmy nie zauważyli że coś jest nie tak, ale Mufiszcz zawsze był taki odważny i nieznośny... Zupełnie nie pasuje do niej ten strach, z jakim teraz się porusza. Apetyt jej dopisuje, nie ma wycieków porfirynki…
Czy może ktoś spotkał się z podobnym przypadkiem? Bo na chwilę obecną leczenie jest trochę po omacku. Mieliśmy robić dziś rentgen, żeby wykluczyć zapalenie ucha, ale szczerze mówiąc mam wątpliwości, czy to to. Czasem myślę, czy my przypadkiem nie przesadzamy i nie przypisujemy jej chorób, na skutek świadomości, że szczury są takie chorowite i słabe.
Mufa ma dopiero 9 miesięcy.
Leczymy się u dr Anny Kryspin w lecznicy A-Vet na Gocławiu.
Będę wdzięczna za wszelkie sugestie i rady.