Na wstępie, powiem, że mam 3 samiczki. Jedna (Leidi) ma prawie 2 latka, druga (Tosia) rok, trzecia (Mania) 11 miesięcy. Mój problem tkwi w Mani. Jest ona szczurkiem, bardzo kochanym, szalonym, odważnym i przyjaznym

Oczywiście, w krótkim czasie zdominowała resztę ogonków.

Po jakimś czasie, zauważyłam Tosi i Leidi, powyrywaną sierść. Nie są to, zupełnie 'łyse placki', lecz dosyć znaczne ubytki w sierści. Leidi naprawdę ma już bardzo przerzedzoną sierściuchę, na pyszczku, brzuszku, grzbiecie... Tosia troszkę mniej. Jakiś czas temu zauważyłam co, a raczej kto jest przyczyną owej sytuacji. Mańka, jakby 'ciut' za mocno iskała koleżanki, przy czym wyrywając im kłębki sierści. Robi to notorycznie, jak Leidi przez dłuższy czas jest przy niej, czy to w klatce, czy na wybiegu. Nie wiem co na to poradzić

Czuję się bezradna, gdy tylko to zauważę, od razu biegiem odpycham bądź ściągam szkodnika z mojej staruszki. Czasami, Leidi jak by nie zwracała uwagi na to, ale dosyć często słychać przy tym wrzaski... Czy mogę jakoś temu zaradzić???