Kuro miała zaledwie ok.3 miesiące, była u mnie trochę ponad miesiąc. Była mi najbliższa ze szystkich 4 szczurków. Jako jedyna zasypiała mi na kolanach, zawsze z siostrą wspinały się na mnie po nogawkach gdy wchodziłam do pokoju. Niestety, wczoraj wieczorem, gdy próbowałam podnieść moje łożko (łóżko-kanapę) żeby posprzątać, nie zauważyłam że szczury były podspodem. Podniosłam łożko ale wysuneło mi się z rąk u upadło, gdy podniosłam je drugi raz,szczurek leżał już w kałuży krwi i tylko jeszcze ogonek lekko podrygiwał. Zgineła na miejscu, nawet nie zdążyła pisnąć. Czuje się teraz jak morderca, i bije się zbliżać do moich pozostałych szczurów ;-;
Niestety, przy szczurach czasem trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo nawet niechcący można zrobić im krzywdę. Nie pierwszy to raz i nie ostatni, kiedy szczuras polazł w niewłaściwe miejsce w niewłaściwym czasie, a zawsze ciężko się po tym pozbierać.
Doskonale rozumiem jak się czujesz. Strasznie mi przykro
Obwinianie się nic nie da, choć wiem że nie łatwo przestać. Nie ma słów które mogłyby pomóc, "nie Twoja wina" wręcz byłoby naginaniem prawdy i wszyscy to wiemy, ale pocieszy Cię może fakt, że nie jesteś jedyna. Wiele osób w podobny sposób straciło szczurka, to przykre ale tak jest że wielu z nas na własnych doświadczeniach się uczy. Ból minie.
Tego typu niepotrzebne śmierci zawsze wzbudzają we mnie najgłębszą gorycz. Tym samym chcę powiedzieć, że dla właściciela to musi być okropne doświadczenie i naturalne dla mnie jest, że masz wyrzuty sumienia. Rozumiem też, że Ci ciężko, cholernie ciężko.
Trochę przesadziłam w powyższym poście, gdyż pisałam go pod wpływem silnych emocji. Co prawda w dalszym ciągu czuję smutek z powodu straty szczurka i mam problemy ze snem, ale szok ten przyniosł też pewne pozytywy, albowiem rzuciłam nałóg z którym męczyłam się od paru lat, oraz ogólnie zaczęłąm się zdrowiej odżywiać. Poświęcam także więcej czasu moim pozostałym szczurom. Wiec, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, ale naprawdę wolałabym nie musieć tego przeżywać drugi raz.