![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
-------------> jamniś- moja najukochańsza psina pod słońcem- Maksymilian Oskar G., chory na martwicę kości (kuleje na tylną łapkę), w lutym obchodził 8 urodzinki (co roku z tej okazji mała rodzinna imprezka i psi torcik!-ps. ktoś tutaj to też praktykuje???)
------------->królik-biało-szara-kropkowana bestia z długimi zębiskami-zwie się Ziuta i jest ogromnym potworkiem :lol: dostałam ją od klasy na 18 urodzinki 18 listopada 2003 roku, oswojona, ale niesamowita INDYWIDUALISTKA (czyt. dotkliwie gryzie gdy jej coś nie pasuje
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
-------------> żółwik wodno-lądowy- dostałam na 11 urodziny od Dziadzia (w rekompensacie za chomiczka, który poszedł do aniołków) razem z żółwikiem nr 2(od pewnego czasu były prawie nierozpoznawalne) jeden zwał się Walentyna drugi Florentyna :lol: jeden jeno mi sie ostał, niestety Florentyna zdechła miesiąc temu
------------->mruczki- kotków sporo się przewinęło przez nasz dom.....oj tak:) pierwszy, którego pamiętam to czarny kocur z biała krawatką- taki wieczny włóczykij, bez ucha i z nadszarpniętą reputacją :lol: najpierw przychodził tylko na zimę, a w końcu został na stałe! nazwaliśmy go z tatą BURCUM bo ciągle burczało mu w brzuszku i jadł ile widział. Miał w sobie coś z arystokraty... później był wieeeeelki MACIEK- biało- szary kocur....bardzo towarzyski i kochany, niestety RYZYKANT. wszedł na słupa wysokiego napięcia:/ Obecnie mamy czarnego, dostojnego kocura z zielonymi oczami- równiez MAcieja oraz jego dziewczynę KARASIÓWNĘ- która zanim trafiła do weterynarza na małą operację (hmmm) "powiła" nam stadko pięknych kociaczków. Każdy z maluchów był wypieszczony i rozbrykany- bo wolno im było dosłownie wszystko! PO sterylizacji Karasiówna siedzi całymi dniami na taborecie w kuchni i tyyyyyyyje :lol:
ojoj.....jak tak pisze to zatęsniłam za tymi moimi rozrabiakami
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)