* * *
Owinęłam jej smukłe ciałko w chusteczki, żeby miała cieplutko. Była jeszcze ciepła, ale serduszko zamarło... Głaskałam jej futerko i wyobrażałam sobie jakby Łezka była jeszcze żywa... Chyba podświadomie miałam wrażenie, że „moje łzy mogą ją uleczyć”... Nie udało się...
Znalazłam ją na dnie klatki. Chyba wiedziała, że umrze... Wszystkie moje szczurki, które umierały śmiercią spokojną chowały się w kącik tam, gdzie się załatwiają, gdzie znajdują się odpadki... Łezka leżała tam także...
Ale ona nie była odpadkiem. Ona była moją malutką, ogoniastą dziewczynką... Być może już nie pierwszej młodości, ale była...
A wszystko zaczęło się kilka dni temu od charczenia... Nie pomagały leki, wzmacnianie organizmu... Odeszła...
Nigdy jakoś nie chorowała. Wyjątkowo aktywna i tolerancyjna samiczka z charakterem. Była niezmiernie ciekawska... Taka mała złodziejka jedzenia... Wzięta z powiedzmy sobie „hodowli” niebieskich szczurów. Była taka maleńka... Taka śliczna... Na pierwszym spacerze pogryzła kable i wciągnęła całe jedzenie między gąbki w łóżku... A całkiem nie dawno znalazłam ususzoną śliwkę „jej roboty” w łóżku... Łezka zrobiła zamęt w całym moim życiu...
Słodka mordeczka... Być może szczury niebieskie nie są dla wszystkich jakoś szczególnie urodziwe, ale dla mnie jej pyszczek był najpiękniejszy na świecie – niespotykany... Głosik też rozpoznawałam z drugiego pokoju, ale znam głosy wszystkich moich szczurków więc mogłam zauważyć, że Łezka była dość milczkiem w stosunku do reszty...
Tyle wspólnych chwil...
Tyle udanych dni...
A teraz nic mi po tym nie zostało...
Stado inne...
Puste...
Brakuje tylko jej...
A teraz nie jestem pewna, czy nie pożegnam kolejnych...
Chce mi się wyć...

Kilka forek...
http://szczury.org/album_page.htm?pic_id=2364
http://szczury.org/album_page.htm?pic_id=410
i trzy fotki z okresu choroby...
http://szczury.org/album_page.htm?pic_id=2916
http://szczury.org/album_page.htm?pic_id=2915
http://szczury.org/album_page.htm?pic_id=2914