Heniuś
Moderator: Junior Moderator
Heniu?
Kartka z mojego pamiętnika, z dnia 31.01/01.02. 2006
godzina 04:45
" UMARŁ HENIUŚ
Uczyłam się toxyn (egzamin jest 2 lutego)... Przysypiałam już mocno, więc o 03:30 zgasiłam światło. 10 minut później obudziło mnie szamotanie za łóżkiem i po chwili zobaczyłam Heniusia, który wgramolił się na poręcz mojego łóżka. Odruchowo chciałam go przegonić, żeby mi nie zakosił notatek, którymi usłane było całe łóżko. Machnęłam swetrem w jego stronę, ale on się nie cofnął. Zrobił kilka kroków w moim kierunku i spadł mi na posciel...
Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, walącym sercem i trzęsącymi sie dłońmi... A on dostał drgawek, kilka razy jakby chciał się podnieść, odejść, odskoczyć... Zarzuciło nim do przodu, do tyłu, na bok... Aż położył się tuż przy mnie i ciężko oddychał. W końcu westchnął po raz ostatni jakby wypluwał z siebie ducha... i już nie żył. Była 03:43...
Od ponad godziny siedzę zaryczana na łóżku i tulę jego ciepłe ciałko do piersi.
Pieszczę palcami miekkie uszko...
Mój ukochany, maleńki chłopiec....
Leży na moich kolanach taki cichy i spokojny. Już nie meczy się walcząc o każdy oddech...
wyglada jakby spał, głębokim snem. Jest ciągle taki cieplutki.Ma takie delikatne ciepłe łapki i takie mięciutkie uszka...
Śpi, mój skarb... Mój Heniuś...
Umarł przy mnie. Dlaczego? W zaciszu własnego domu, w miejscu które kochał... Bez zastrzyków, obcego gabinetu, metalowo-zimnego stału i białego fartucha...
A ja teraz go tulę i pieszczę, bo nie mogłam tego robić, gdy zył... Dorastał w laboratorium, gdzie nikt mu nie okazywał czułości, więc nie byłprzyzwyczajony do pieszczot. Nie lubił ich, a ja to szanowałam, wiedząc, że nie są dla niego miłe.
Teraz nadrabiam to... Tulę go, głaszczę, pieszczę, całuję...
Cały jest mokry od moich łez..."
Zasnęłam razem z nim w objęciach, ale spałam tylko 2 godziny. Potem znów trzymałam w rękach sztywne i zimne już ciałko przez kolejne godziny...
Uszka do końca były miękkie i różowe, choć łapki miał sine...
Wypłakałam wszystkie łzy i wypłukałam się ze wszystkich emocji i dopiero ok godziny 11 umieściłam Heniusia w kartonowym domku, wymoszczonym mięcieutko i z dropsem na drogę... Teraz czeka na pogrzeb - pewnie poczeka do wiosny...
(Dodam tylko, że 3 dni wcześniej uspiłam Arturka - moją myszkę... Teraz razem czekaja na pogrzeb.)
Kocham go i nie wierzę, że to już... że czas, jaki nam był dany minął już bezpowrotnie...
Jest pozytywny aspekt tej historii. W marcu heniusiową klatkę zapełnią dwa maluchy, a jeden z nich będzie szczęściarzem -jak Heniek- uratowanym z laboratorium. Heniek napewno będzie się cieszył...
godzina 04:45
" UMARŁ HENIUŚ
Uczyłam się toxyn (egzamin jest 2 lutego)... Przysypiałam już mocno, więc o 03:30 zgasiłam światło. 10 minut później obudziło mnie szamotanie za łóżkiem i po chwili zobaczyłam Heniusia, który wgramolił się na poręcz mojego łóżka. Odruchowo chciałam go przegonić, żeby mi nie zakosił notatek, którymi usłane było całe łóżko. Machnęłam swetrem w jego stronę, ale on się nie cofnął. Zrobił kilka kroków w moim kierunku i spadł mi na posciel...
Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, walącym sercem i trzęsącymi sie dłońmi... A on dostał drgawek, kilka razy jakby chciał się podnieść, odejść, odskoczyć... Zarzuciło nim do przodu, do tyłu, na bok... Aż położył się tuż przy mnie i ciężko oddychał. W końcu westchnął po raz ostatni jakby wypluwał z siebie ducha... i już nie żył. Była 03:43...
Od ponad godziny siedzę zaryczana na łóżku i tulę jego ciepłe ciałko do piersi.
Pieszczę palcami miekkie uszko...
Mój ukochany, maleńki chłopiec....
Leży na moich kolanach taki cichy i spokojny. Już nie meczy się walcząc o każdy oddech...
wyglada jakby spał, głębokim snem. Jest ciągle taki cieplutki.Ma takie delikatne ciepłe łapki i takie mięciutkie uszka...
Śpi, mój skarb... Mój Heniuś...
Umarł przy mnie. Dlaczego? W zaciszu własnego domu, w miejscu które kochał... Bez zastrzyków, obcego gabinetu, metalowo-zimnego stału i białego fartucha...
A ja teraz go tulę i pieszczę, bo nie mogłam tego robić, gdy zył... Dorastał w laboratorium, gdzie nikt mu nie okazywał czułości, więc nie byłprzyzwyczajony do pieszczot. Nie lubił ich, a ja to szanowałam, wiedząc, że nie są dla niego miłe.
Teraz nadrabiam to... Tulę go, głaszczę, pieszczę, całuję...
Cały jest mokry od moich łez..."
Zasnęłam razem z nim w objęciach, ale spałam tylko 2 godziny. Potem znów trzymałam w rękach sztywne i zimne już ciałko przez kolejne godziny...
Uszka do końca były miękkie i różowe, choć łapki miał sine...
Wypłakałam wszystkie łzy i wypłukałam się ze wszystkich emocji i dopiero ok godziny 11 umieściłam Heniusia w kartonowym domku, wymoszczonym mięcieutko i z dropsem na drogę... Teraz czeka na pogrzeb - pewnie poczeka do wiosny...
(Dodam tylko, że 3 dni wcześniej uspiłam Arturka - moją myszkę... Teraz razem czekaja na pogrzeb.)
Kocham go i nie wierzę, że to już... że czas, jaki nam był dany minął już bezpowrotnie...
Jest pozytywny aspekt tej historii. W marcu heniusiową klatkę zapełnią dwa maluchy, a jeden z nich będzie szczęściarzem -jak Heniek- uratowanym z laboratorium. Heniek napewno będzie się cieszył...
"Wierząc we własną drogę wcale nie musisz udowadniać, że droga innego człowieka jest zła"
(P.Coelho)
(P.Coelho)
Heniuś
:sad: :sad: :sad: Smutno, potwornie smutno...
Pamietam jak Heniusia zabieralas z lab. Mysle ze on nawet nigdy nie marzyl o takim zyciu jakie mu dalas. Masz zracje napewno bedzie przeszczesliwy ze uratujesz kolejnego malucha z lab i podarujesz im kolorowa przyszlosc.
['][']['] Henio....
Pamietam jak Heniusia zabieralas z lab. Mysle ze on nawet nigdy nie marzyl o takim zyciu jakie mu dalas. Masz zracje napewno bedzie przeszczesliwy ze uratujesz kolejnego malucha z lab i podarujesz im kolorowa przyszlosc.
['][']['] Henio....
Ostatnio zmieniony pt lut 03, 2006 4:59 pm przez limba, łącznie zmieniany 1 raz.
Aniołki: ['] Garek, Jeff(ka), Chrupek, Teodor, Kapunio, Freska, Żelka, Mufka, Bee-Bee, Kluska, Fryt, Keksik, Frocia, Imbirek, Pchełka, Klapuś [']
Heniuś
W marcu minąłby rok odkąd Heniuś i ja zamieszkalismy razem...
Nawet nie wiem, ile miał lat...
to był jedyny szczur, który reagował na imie lepiej niż moje psy! Psy muszę wołać i wołać, żeby przyszły. Heniuś przybiegał już po kilku sekundach. Żaden z moich ogonastych tak nie robił. Jak mi bez niego dziwnie zyć...
Nawet nie wiem, ile miał lat...
to był jedyny szczur, który reagował na imie lepiej niż moje psy! Psy muszę wołać i wołać, żeby przyszły. Heniuś przybiegał już po kilku sekundach. Żaden z moich ogonastych tak nie robił. Jak mi bez niego dziwnie zyć...
"Wierząc we własną drogę wcale nie musisz udowadniać, że droga innego człowieka jest zła"
(P.Coelho)
(P.Coelho)
Heniuś
tak mi przykro ... [*]
tulkam mocno...
: (
tulkam mocno...
: (
Heniuś
:sad2: Tak mi przykro Aniu.
Trzymaj się
Trzymaj się
...Tusia, Dziuba,Kruffka,Beza biały aniołek w sercu....Kreciu kocham Cię Wybacz; Nikita,Fredziulek, Marokko, Greta wredotka
Heniuś
Przykro mi bardzo dla Heniusia który jest po drugiej stronie tęczy [*] trzymaj się :*
W moim sercu na zawsze: WACŁAW 13.11.05r. BOB 3.07.05r. LUBOMIR 4.12.06r.
Niektórzy postradali zmysły, karmic trolla nie będę. Niektórym od władzy woda sodowa uderza do głowy
Niektórzy postradali zmysły, karmic trolla nie będę. Niektórym od władzy woda sodowa uderza do głowy
Heniuś
Dzięki Wam wszystkim za to, że jesteście ze mną...
Przyznam, że jest mi trochę lżej niż pierwszego dnia. ryczałam tulac go przez tyle godzin, że teraz jakby już mi emocji zabrakło. Czuję nie ból, tylko pustkę i tęsknowę.
Klatkę wyniosłam do piwnicy i tak mi bez niej dziwnie. zawsze stała i zawsze była otwarta, bo Heniuś miał do dyspozycji całe moje mieszkanie. Nigdy go nie zamykałam.
Pamiętam, jak kiedyś przyszli do mnie ludzie z neokatechumenatu, bo chodzili po domach i zapraszali na katechezy (to taki ruch w kościele katolickim). Wpusciłam ich. Oni opowiadali o sobie, a w miedzyczasie Heniek akurat wyszedł zza łóżka (to było jego królestwo) i przechadzał sie tym ludziom pod nosem. Podszedł do psiej miski, napił się, wrócił na środek pokoju i przygladał się nieznajomym przechadzając się raz w jedną raz w drugą stronę... Myślałam, że padne ze smiechu. Faceci gapili się na niego, ale nikt nie powiedział ani słowa. Ja też milczałam, jakby to było oczywiste, że w każdym domu przechadza się środkiem salonu albinotyczny szczur.
Boże, jaki on był kochany...
Przyznam, że jest mi trochę lżej niż pierwszego dnia. ryczałam tulac go przez tyle godzin, że teraz jakby już mi emocji zabrakło. Czuję nie ból, tylko pustkę i tęsknowę.
Klatkę wyniosłam do piwnicy i tak mi bez niej dziwnie. zawsze stała i zawsze była otwarta, bo Heniuś miał do dyspozycji całe moje mieszkanie. Nigdy go nie zamykałam.
Pamiętam, jak kiedyś przyszli do mnie ludzie z neokatechumenatu, bo chodzili po domach i zapraszali na katechezy (to taki ruch w kościele katolickim). Wpusciłam ich. Oni opowiadali o sobie, a w miedzyczasie Heniek akurat wyszedł zza łóżka (to było jego królestwo) i przechadzał sie tym ludziom pod nosem. Podszedł do psiej miski, napił się, wrócił na środek pokoju i przygladał się nieznajomym przechadzając się raz w jedną raz w drugą stronę... Myślałam, że padne ze smiechu. Faceci gapili się na niego, ale nikt nie powiedział ani słowa. Ja też milczałam, jakby to było oczywiste, że w każdym domu przechadza się środkiem salonu albinotyczny szczur.
Boże, jaki on był kochany...
"Wierząc we własną drogę wcale nie musisz udowadniać, że droga innego człowieka jest zła"
(P.Coelho)
(P.Coelho)