wlasciwie nie chcialam pisac o jej odejsciu, ale przeciez i jej nalezy sie kilka slow... sasha dzielila ze mna zycie tylko przez 9 miesiecy... dostalam ja rok temu, w styczniu, jako polrocznego, bialo-czarnego rozbojnika... zawsze byla najsilniejsza i najbardziej energiczna... nigdy nie chorowala, jej futro lsnilo jak aksamit... byla piekna... i taka kochana... poczatkowo chciala mnie zdominowac i nieraz poczulam jej zabki na rekach, ale potem zaakceptowala moja wyzszosc i pozwalala robic ze soba wszystko... przytulalam ja, calowalam, a ona tylko chciala wiecej... po smierci swojej towarzyszki abishai nigdy nie zaakceptowala innego szczurzego towarzystwa (atakowala i gryzla do krwi), wiec mieszkala sama... staralam sie ze wszystkich sil zrekompensowac jej te przymusowa samotnosc i poswiecac jej jak najwiecej czasu...
odeszla nagle... poczatkowe objawy wskazywaly na zapalenie pluc lub oskrzeli... zrobilysmy rtg... wyniki nie dawaly zadnych nadziei - sylwetka serca ogromnie powiekszona, stan tragiczny... mimo to probowalam ja ratowac... zajela sie nia pani kardiolog, sasha brala leki i troche jej pomoglo... nie na dlugo... 23 listopada, po okolo tygodniu od stwierdzenia choroby, jej stan gwaltownie sie pogorszyl... mimo dramatycznych prob ratowania jej zycia, odeszla na moich rekach w gabinecie weterynaryjnym... udusila sie... nie zdazylysmy nawet jej uspic... miala tylko 15 miesiecy...

po drugiej stronie tęczy skaven mały-diego eszwa dotka abishai lena nightstar
mefit diabeł sasha nadia simbul katja kida eileen bandita fuka maluszek diablica
fredryk minah 5-minkowych-maluszków juni furia trzy-uszka tchórzliwiec sofra moria
sokrates