Dziś podjęłam decyzję o eutanazji. Wiem że to była dobra decyzja ale ciągle nie moge się z tym pogodzić.
Był już taki słabiutki, chudziutki i do tego prawdopodobnie miał udar lub wylew. Przestał kontaktować. Czołgał się tylko biedak w kółko. Kończyny odmówiły mu posłuszeństwa, był jak warzywo

Jak odchodził popatrzył na mnie tymi swoimi czarnymi ślepkami, tak jakby chciał mi powiedzieć żebym się nie martwiła, że teraz będzie mu już lepiej.
Chyba mam pecha bo u mnie szczury odchodzą parami. W zeszłym roku pożegnałam Dziubę i Krówkę, a teraz odeszła Beza i Kreciu.
Kreciu miał 2 lata i 8 miesięcy. Był moim pupilem do samego końca, i nadal jest choć go już przy mnie nie ma.