Ja właśnie byłam u dr Bieleckiego z martwicą u Miki. Paskuda ma natręctwo wylizywania i mycia się non-stop. Cały czas wylizuje rany i strupek nie ma szansy powstać.

Ona jest moim najkochańszym skarbeczkiem, ale jest nieźle porąbanym szczurasem niestety i robi sama sobie krzywdę, gdyż martwica jest już wielkości 3 na 2 cm i wygląda jak żywa rana. Wiem, ze ją to nie boli, jednak swędzi i przeszkadza...ehh
Pan dr oczywiście zaczął mi proponować wszystko to co już próbowałam (znaczy, że mogłabym zostać wetem od szczurków , bo już tyle wiem ), czyli:
maści różnego rodzaju, które niestety od razu wylizuje,
póżniej neospazminę, której nie cierpi, a ze względu na dość dużą dawkę nie jestem w stanie podawać jej tego,
aż w końcu doszedł do leków chemicznych-uspokajających i tak też będę podawać.
No i podałam i Mikula mi odleciała...siedzi naćpana na rurze wpatrzona w jeden pt... :|
Aż się przestraszyłam, bo strasznie było mi trudno wymierzyć dawkę. Tabletka jest malusia a powinnam jej podawać 1/28. :shock: Więc doktorek zaproponował rozcieńczenie z wodą (1,4ml) i podawanie po dużej kropli. Tak też zrobiłam i cholercia naćpałam moje dzieciontko...ale to wszystko dla jej dobra, bo ona tylko liże i liże tę martwicę, która się tak strasznie rozrasta...:-(
Dla zainteresowanych mogę zamieścić fotkę, ale to nic przyjemnego dla oka...niestety...ehhh