jego byla wlascicielka chcial go uspic, bo byl agresywny. i tak sie cieszyla, ze udalo jej sie go oddac w 'dobre rece'... jak sie okazalo te rece wcale nie sa takie dobre :-(
Lejek byl wyjatkowo duzym, silnym i agresywnym szczurem. kastracja przebiegla bezproblemowo. w lecznicy, w ktorej to robilismy wybudzaja szczury po zabiegu. Lejek wybudzil sie bardzo szybko. ale jak pisalam byl wyjatkowo silny i agresywny. nie bylo mnie tam, mialam go odebrac troche pozniej. jak sie obudzil to wygryzl szwy i rozwalil rane. szybko zostalo to zauwazone. cos co brzmi podobnie do 'nasieniowod' (wybacznie ale nie pamietam dokladnie, jak weterynarz mi o tym mowil nie moglam przestac plakac) w takim wypadku natychmiastowo schowalo sie w jamie brzusznej. musieli mi otworzyc brzuszek, jeszcze raz podac narkoze, stracil duzo krwi :-( ale probowali go ratowac...
Lejek byl dziwnym szczurem, ale nie przypuszczalam, ze sam sobie cos takiego zrobi :-(
juz go pochowalismy. przed tym musialam go poglaskac, chociaz raz. tak bardzo chcialam moc go kiedys przytulic... ciezko bylo mi sie z nim pozegnac... nie tak mialo byc....
czuje sie potwornie, czuje sie winna, czuje sie potwornie winna... ale to juz mu nie pomoze

tak mi przykro... chcialam mu pomoc. a tylko skazalam go na smierc :-(