Jestem w Anglii juz 4 miesiace (nie bedzie Polskich liter) i w niedziele jak zwykle zadzwonilam do kumpla,ktory opiekuje sie moimi samiczkami.I uslyszalam jedno zdanie,ktore mnie zamurowalo-
`Tequilla nie zyje
Wieczorem wydawalo sie,ze wszystko jest dobrze,zachwowywala sie calkowicie normalnie,a rano juz lezala martwa...
Nigdy nie dowiem sie co tak naprawde sie zdazylo.Byla przeciez jeszcze na to ZA MLODA!Miala niecale 1,5 roku.Zawsze byla mniejsza i delikatniejsza od innych ogonkow,bo urodzila majac niecale 3 misiace-i moze to byl powod.A moze jednak guzek,ktorego jej wycielam zaraz przed wyjazdem okazal sie zlosliwy...przezuty czy cos.A moze...pojecia nie mam.
Nie moge sobie wybaczyc,ze mnie przy niej nie bylo...Pieprze to wszystko i niedlugo wracam
Nie zagladalam na to Forum od bardzo dawna,ale uwazam,ze nalezy jej sie chwila uwagi.
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Dowiedzialam sie o tym w niedziele.Pisze dopiero dzisiaj,bo dopiero dzisiaj o 6 rano,jak wracalam z pracy, wszystko do mnie dotarlo.Wczesniej po prostu bylam w szoku.Nie potrafilam, nie chcialam tego do siebie dopuscic.Ale musze...
Moze komus z Was bedzie sie chcialo zajrzec na starsze posty na Forum i troszke sobie o mojej Tequilli poczytac-dziekuje.Dziekuje wszystkim, ktorzy poswieca jej choc chwile swojego czasu,choc chwile uwagi, chociaz jedna mysl... bo Tequilla jest tego warta