za mna kilka godzin powaznego zamartwiania sie... wczoraj wieczorem zauwazylam, ze moja pajeczyca lezy na pleckach na dywaniku z pajeczyny... wylinka, mysle sobie... zrosilam wiec terrarium mocniej woda i dalam jej spokoj... mija kilka godzin i nic - ani drgnie... mija noc - bez zmian... po poludniu wracam ze szkoly - nic... powinna poradzic sobie duzo wczesniej, zeby nie bylo zadnych komplikacji... nieudana wylinka to dla pajaka smierc...

tak wygladala przezd wylinka... zupelnie nieruchoma... sprawiala wrazenie martwej...

spojrzcie tylko, jaki ma milutki aksamitny brzusio...
kiedy wychodziam na zajecia z angielskiego, pajaczka zaczela delikatnie poruszac odnozami... pojawila sie nadzieja na powodzenie...

po powrocie, znalazlam w terrarium dwa pajaki...

na szczescie udalo sie jej bez komplikacji zrzucic cala wylinke...

lezala wycienczona, tak delikatna, ze kadne moje dotkniecie mogloby ja uszkodzic...

a tak wyglada sama wylinka... pajak, zeby moc rosnac, zrzuca cala wierzchnia czesc ciala...

lacznie z odnozami i klami... po prostu wysunela sie ze swojej starej skorki...
