jakiś czas temu Uki, mój chłopak, znalazł małego gołębia. Ponieważ znikąd nie otrzymaliśmy pomocy, postanowiliśmy zająć się nim sami. Młody miał zapewnioną super całodobową opiekę:( wszyscy dawaliśmy z siebie jak najwiecej. wydawało się, że z Młodym jest ok. jeszcze wczoraj miał tyle siły, żeby biegać za nami po całym pokoju czy gruchotać sobie w rogu. właśnie dzwonił łukasz. Maleństwa już nie ma pośród nas.. mimo wszystko, bardzo się do niego przywiązaliśmy i chociaż przewidywałam, że tak się stanie, to smutno mi...

Kurczę blashka wkurzona jestem, że zaden wet, zaden hodowca, nikt nie chciał nam pomóc. od razu skazali Małego na straty i nie zrobili kompletnie niec, żeby zapobiec temu co sie stało..
