 Tym razem większy.
 Tym razem większy.Od kilku dni mam klatkę 80x100x55 i trzecią szczurcię. Przygarnęłam ją, bo dziewczyna, która się nią opiekowała, miała alergię. W każdym razie taka jest oficjalna wersja. Tak czy owak, kiedy przekazywała mi małą, miałam ją przenieść do swojego transportera, bo tamtej dziewczyny był ponoć pożyczany, ale gdy doszło do spotkania, powiedziała, że mogę go zabrać, bo bez sensu przekładać szczura. No i ok. Ale to już powinno mi dać do myślenia, skoro podobno trzeba było oddać transporter. Okazało się, że mała nie tylko gryzie, ale piszczy straszliwie przy każdej próbie dotknięcia. I teraz się zastanawiam, co z nią począć. Z moimi dziewczynami dogadała się od razu, tylko z nami nie może. Od biedy wejdzie na kolana albo na ramię, ale to po tym, kiedy ją złapię. I jak ją biorę pod brzuszek, jest cicho. Dopiero jak nakrywam ją ręką, piszczy. Spędziłam z nią dzisiaj trochę czasu pod kołdrą i była spokojna, ale potem mnie pogryzła jak ją odnosiłam do klatki. Na szczęście już nie gryzie, kiedy ją karmię z ręki, tylko delikatnie bierze, ale przy próbie dotknięcia ma taką panikę w oczach, że aż mi jej żal... Rękę w klatce obwąchuje, czasem starsze panny ją od niej odpychają, ale ona wraca. Czekać, oswajać na siłę? Trochę mi jej szkoda jak dwie pozostałe szaleją ze mną, a ona się boi...



 jak ją zobaczyłam pomyslałam-kurcze kolejny sobowtór Pixi
  jak ją zobaczyłam pomyslałam-kurcze kolejny sobowtór Pixi   w sumie miałam nadzieję, że jak zobaczy, że pcham swoim dziewczynom łapę do klatki i męczę je niemiłosiernie, że im uszka latają, to się trochę przekona, ale niestety nie. Chowa się jak najdalej po bardzo ostrożnym obwąchaniu. Z klatki wychodzi chętnie, ale mam obawy w związku z tym, że mi gdzieś zwieje, a ja nie będę miała serca jej tak na siłę stamtąd zabrać i włożyć z powrotem. W sumie chyba są postępy, bo podchodzi do drzwiczek, kiedy je otwieram i sprawdza, co przyniosłam. Jeśli nic, to się chowa, a jeśli jednak coś, bierze delikatnie i ucieka. Poza jogurtem, nie ma mowy, żeby coś jadła z ręki - albo porwie całe i ucieknie, albo rezygnuje.
 w sumie miałam nadzieję, że jak zobaczy, że pcham swoim dziewczynom łapę do klatki i męczę je niemiłosiernie, że im uszka latają, to się trochę przekona, ale niestety nie. Chowa się jak najdalej po bardzo ostrożnym obwąchaniu. Z klatki wychodzi chętnie, ale mam obawy w związku z tym, że mi gdzieś zwieje, a ja nie będę miała serca jej tak na siłę stamtąd zabrać i włożyć z powrotem. W sumie chyba są postępy, bo podchodzi do drzwiczek, kiedy je otwieram i sprawdza, co przyniosłam. Jeśli nic, to się chowa, a jeśli jednak coś, bierze delikatnie i ucieka. Poza jogurtem, nie ma mowy, żeby coś jadła z ręki - albo porwie całe i ucieknie, albo rezygnuje. Wydaje mi się, że mieszkała z małymi dziećmi i dlatego tak się bała podnoszenia, a potem zaczęła gryźć, więc ją oddali. Aha! Mała nazywa się Momo i jak tylko się przeprowadzę już ostatecznie, wrzucę fotki, ale to już do odpowiedniego działu
 Wydaje mi się, że mieszkała z małymi dziećmi i dlatego tak się bała podnoszenia, a potem zaczęła gryźć, więc ją oddali. Aha! Mała nazywa się Momo i jak tylko się przeprowadzę już ostatecznie, wrzucę fotki, ale to już do odpowiedniego działu