Niby oswojony, ale...

Archiwum na ważne stare tematy

Moderator: Junior Moderator

Awatar użytkownika
dziki_nomada
Posty: 118
Rejestracja: sob gru 08, 2007 7:39 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Niby oswojony, ale...

Post autor: dziki_nomada »

Wracam do swojego tematu, bo problem mam z kolejną szczurzycą ;) Tym razem większy.
Od kilku dni mam klatkę 80x100x55 i trzecią szczurcię. Przygarnęłam ją, bo dziewczyna, która się nią opiekowała, miała alergię. W każdym razie taka jest oficjalna wersja. Tak czy owak, kiedy przekazywała mi małą, miałam ją przenieść do swojego transportera, bo tamtej dziewczyny był ponoć pożyczany, ale gdy doszło do spotkania, powiedziała, że mogę go zabrać, bo bez sensu przekładać szczura. No i ok. Ale to już powinno mi dać do myślenia, skoro podobno trzeba było oddać transporter. Okazało się, że mała nie tylko gryzie, ale piszczy straszliwie przy każdej próbie dotknięcia. I teraz się zastanawiam, co z nią począć. Z moimi dziewczynami dogadała się od razu, tylko z nami nie może. Od biedy wejdzie na kolana albo na ramię, ale to po tym, kiedy ją złapię. I jak ją biorę pod brzuszek, jest cicho. Dopiero jak nakrywam ją ręką, piszczy. Spędziłam z nią dzisiaj trochę czasu pod kołdrą i była spokojna, ale potem mnie pogryzła jak ją odnosiłam do klatki. Na szczęście już nie gryzie, kiedy ją karmię z ręki, tylko delikatnie bierze, ale przy próbie dotknięcia ma taką panikę w oczach, że aż mi jej żal... Rękę w klatce obwąchuje, czasem starsze panny ją od niej odpychają, ale ona wraca. Czekać, oswajać na siłę? Trochę mi jej szkoda jak dwie pozostałe szaleją ze mną, a ona się boi...
Awatar użytkownika
pisze
Posty: 40
Rejestracja: śr gru 05, 2007 8:01 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Niby oswojony, ale...

Post autor: pisze »

W jakim jest mniej więcej wieku?

Wygląda na to, że dziewczynka jest albo po przejściach, albo jej właścicielce nie spodobał się fakt, że istnieją również szczury bardziej płochliwe, które potrzebują dużo więcej czasu na zaaklimatyzowanie się i całkowite oswojenie. To pewnie był jej szczęśliwy dzień, kiedy trafiła do Ciebie i Twoich panienek, o ile nie wykażesz się podobnym brakiem cierpliwości. Oby nie:)

Rozumiem Cię doskonale, że jest Ci żal małej, ponieważ Lucuś, który trafił do mnie już ponad miesiąc temu, zachowywał się podobnie. Z Teodorkiem się zaprzyjaźnił, ale przede mną uciekał i darł się straszliwe, podczas każdej próby wzięcia go na ręce. Tak, jak pisałam, minął już ponad miesiąc, a on dopiero WCZORAJ siedział spokojnie przytulony do mojego ramienia i mrużył oczka, dając się głaskać. Teoś jest bardzo żywiołowy, ciekawski i przytulasty, dlatego przykro było mi patrzeć, jak Lucuś siedzi w kąciku ze wspomnianą przez Ciebie paniką w oczach.

Jedyne co jest Ci potrzebne, to cierpliwość, duużo cierpliwości, bo malutka z pewnością będzie jej wymagała. Musi mieć czas, aby poczuć się w pełni bezpiecznie. Na pewno szczurze współlokatorki jej w tym pomogą, szczury uczą się od siebie nawzajem.
Jeżeli ciągle będzie "sprawdzała Cię" ząbkami, podawaj jej np. jogurt naturalny lub inne smakołyki z łyżeczki, powinna oduczyć się takiej formy badania terenu;)

Co tu więcej pisać, po prostu musisz być wytrwała, a uwierz mi, że dzień, w którym dziewczynka zacznie Cię muskać, lizać, czy chociażby będzie grzecznie leżała wtulona w Twoją koszulkę, wynagradza całe miesiące czekania.
Pozdrawiam
Feluś [']
Teodor & Lucjusz w akcji
Awatar użytkownika
szpaczek
Posty: 877
Rejestracja: sob gru 09, 2006 10:43 pm
Lokalizacja: Sosnowiec rulezz:D

Re: Niby oswojony, ale...

Post autor: szpaczek »

śliczna :D jak ją zobaczyłam pomyslałam-kurcze kolejny sobowtór Pixi :D
Awatar użytkownika
dziki_nomada
Posty: 118
Rejestracja: sob gru 08, 2007 7:39 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Niby oswojony, ale...

Post autor: dziki_nomada »

Jak na mój gust, to ma koło 4 miesięcy. I to by się potwierdzało z wersją tamtej dziewczyny. Siedzę z ręką w klatce, karmię jogurtem i innymi pysznościami :) w sumie miałam nadzieję, że jak zobaczy, że pcham swoim dziewczynom łapę do klatki i męczę je niemiłosiernie, że im uszka latają, to się trochę przekona, ale niestety nie. Chowa się jak najdalej po bardzo ostrożnym obwąchaniu. Z klatki wychodzi chętnie, ale mam obawy w związku z tym, że mi gdzieś zwieje, a ja nie będę miała serca jej tak na siłę stamtąd zabrać i włożyć z powrotem. W sumie chyba są postępy, bo podchodzi do drzwiczek, kiedy je otwieram i sprawdza, co przyniosłam. Jeśli nic, to się chowa, a jeśli jednak coś, bierze delikatnie i ucieka. Poza jogurtem, nie ma mowy, żeby coś jadła z ręki - albo porwie całe i ucieknie, albo rezygnuje.
Awatar użytkownika
pisze
Posty: 40
Rejestracja: śr gru 05, 2007 8:01 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Niby oswojony, ale...

Post autor: pisze »

Sam fakt, że wychodzi oznacza nie takie zupełne wyalienowanie:) Lucjusz nawet nie raczył wyściubić noska z domku w pierwszych dniach.
Co do tego zwiewania.. Bo z tego, co pamiętam, przy oswajaniu Teosia, dobrym rozwiązaniem było danie mu jakby "wolnej ręki", w sensie, że miał możliwość biegania sobie po pokoju i odkrywania dziewiczych terenów. Potem czuł się dużo pewniej, jak już poznał wszystko dookoła. A ja nie musiałam go stresować, puszczając za nim susły, jak chciał zeskoczyć np. z łóżka.
Ja miałam możliwość zabezpieczenia wszystkiego w pokoju, więc nie ma miejsca, do którego mogłyby się maluchy dostać i zabawić tam na dłużej. Jeżeli jednak Ty nie możesz sobie na to pozwolić, to po prostu musisz małej pilnować. Najlepsze oswajanie jest na łóżku, z którego sama nie zwieje, ale to już wiesz:)
No i lepiej, żebyś nie karmiła jej bezpośrednio z ręki, niech nie kojarzy Cię tylko z "dostawcą jedzenia". Wyjątek stanowi oczywiście łyżeczka z jogurtem.
Możesz też wyciągać ją codziennie z klatki (ja, żeby wyjąć Lucka, musiałam rozbierać całą klatkę i domek) i wkładać na dłuższy czas pod bluzę, do kaptura - żeby była po prostu jak najbliżej Ciebie. W ten sposób jest jakby zmuszona do przebywania w Twoim towarzystwie, a po pewnym czasie zrozumie, że nie chcesz zrobić jej krzywdy.
Feluś [']
Teodor & Lucjusz w akcji
Awatar użytkownika
dziki_nomada
Posty: 118
Rejestracja: sob gru 08, 2007 7:39 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Niby oswojony, ale...

Post autor: dziki_nomada »

Cud! Ja chyba mam rękę do szczurów :D Mała wychodzi mi na rękę, z ręki na ramię i nie piszczy już przy głaskaniu :) Nawet daje się podnosić. Dalej jest trochę nieufna, ale już wypracowała taką siłę "gryzienia", że nie robi krzywdy, więc niech sobie podgryza nadal jak ma ochotę ;) Wczoraj zasnęła w moim kapeluszu i żałowałam, że nie miałam aparatu :( Wydaje mi się, że mieszkała z małymi dziećmi i dlatego tak się bała podnoszenia, a potem zaczęła gryźć, więc ją oddali. Aha! Mała nazywa się Momo i jak tylko się przeprowadzę już ostatecznie, wrzucę fotki, ale to już do odpowiedniego działu ;) Dzięki za pomoc i w ogóle :) Do tematu wrócę, gdyby moje przyszłe szczury miały problemy z oswojeniem się :)
Zablokowany

Wróć do „Archiwum Główne”