Dziękuję wszystkim za świeczuszki i wyrazy współczucia.
yss nie wiem co się stało. Dzień wcześniej Żwiruchna zachowywała się normalnie ( jadła, piła ) i nawet biegała na wybiegu, była zawsze wolniejsza od reszty dziewczyn i częściej odpoczywała, ale nic nie zapowiadało tego feralnego dnia.
Chyba nie nazwała bym tego pomorem rodu Cezarkowego, tylko ogólnie jakimś przekleństwem rzuconym na moje szczury.
To nie jest za bardzo temat na wyjaśnienia, ale co mi tam najwyżej usuniecie
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
Nieszczęścia zaczęły się od Dudusia i potoczyły się lawiną; Mucha 10 dni temu straciła 7 cm skóry z ogona (pod tapczanem) i trzeba było amputować jej ogonek, Ignis ma dziurkę w ciałku zrobioną przez Kruszyna i coś mu się ta rana paprze. Dzisiaj oba szczury były u weta i okazało się, że mucha musi zaczekać ze zdjęciem szwów, bo "baba" moja stwierdziła, że ona ma większą wiedzę od wetki i sama sobie ściągnie szew i tak nie udolnie to zrobiła, że wetka miała problem z "zahaczeniem" i zdjęciem bo ogonek jest jeszcze trochę opuchnięty, kolejna próba w piątek (trzymaj kciuki)
Ignis otrzymał receptę na oxycort w aerozolu i zalecenie smarowania rywanolem (kontrol w piątek)
Muszę odprawić jakieś egzorcyzmy czy coś, bo inaczej umrę z powodu stresu
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)