Wiem, wiem. Miałam napisać, ale wszystko mi się porypało i w życiu i z pracą i w ogóle
Dużo się działo... Szcóreczki rosły, bawiły się... aż nadszedł zeszły wtorek.
Właśnie wtedy zauważyłam, że Neska ma guz. I musiał on urosnąć bardzo szybko, bo dosłownie 4 dni wcześniej go nie miała. Ba, nawet 2 dni wcześniaj nie widziałam nic. Fakt jest taki, że Nesi nie lubi być brana na ręce, więc nawet jakby było coś do wyczucia to nie miałam szans.
A więc pojechaliśmy we wtorek do lekarza. Pani doktor obejrzała i stwierdziła, że guz i trzeba usunąć, ale nie od razu. Kazała obserwować 2 tyg. i jak będzie rosło to przyjść. Jakoś nie przekonało mnie to wszystko i w czwartek już byłam u innego weta. Kolejna lekarka najpierw nakuła cholerstwo igłą, "bo może to zwykły ropniak". Niestety cholerstwo okazało się guzem, więc od razu umówiliśmy się na zabieg na wtorek (wczoraj).
Neska dostała zastrzyk w chudą dupinkę i po chwili już spała. Przy tej okazji pani doktor obcięła jej pazurki co by się po zabiegu nie drapała (a było czym

). W między czasie odpowiadała na moje dociekliwe pytania ze stoickim spokojem i wyjaśniała wszystkie wątpliwości.
Byliśmy nawet przy strzyżeniu malutkiej.
Nie czekaliśmy na miejscu. Kazali nam przyjechać na koniec pracy przychodni. Przed 19-tą odebraliśmy Neskę. Pani doktor mówiła, że już się wybudziła, ale potem poszła spać. W domku już gotowa osobna klateczka i termoforek. Spała całą noc. Wstawałam do niej co pół godziny albo i częściej. Dopiero ok 4:30 zaczęła pełzać po klatce, a godzinę później już chciała się wspinać po klatce.
Rano ok 6 dostała jeść. Sucha karma i kaszka poprwaiły jej trochę nastrój. Zjadła ciupinkę kaszki, skubnęła jakieś ziarenko i poszła spać dalej.Później zjadła z apetytem kawałek marchewki.
Ok południa dostała nutridrink. Cały czas dogrzewam ją trochę termoforkiem z butelki.
Nesia odpoczywa. Czasem wyjdzie na chwilkę, przejdzie się po klatce i znów idzie spać. U mnie nie chciała siedzieć, chyba obraziła się za ten zabieg, a przecież to dla jej dobra.
Z resztą okazało się, że w ciągu tych 4 dni między wizytą, a zabiegiem guz zdążył znowu urosnąć.
No dobra na razie to tyle, bo padam na klawiaturę po tej nocy.
Postaram się jutro napisać co z Neską, a jak nie napiszę to możecie mnie na taczce wywieźć.