Będzie fotorelacja, będzie, ale póki co trwa u nas wymiana okien, już drugi dzień siedzę ze szczurami w malutkiej kuchni, bo pokoje się chwilowo (mam nadzieję!) nie nadają do użytku...
Musicie mi uwierzyć na słowo, że Inka jest śliczna

Ma cudną, gęstą, agutkową sierść, kremowy brzuszek i CZYSTY ogon. Pachnie zupełnie inaczej niż moje szczury. Zdaje się, że przez noc już się trochę do siebie przyzwyczaiły, bo dziewuchy już nie tkwią przyklejone do prętów i nastroszone, tylko po prostu śpią słodko w hamaczku, jak zwykle. Inka śpi w kąciku na ściółce, przez noc niewiele zjadła, na większość jedzenia reaguje nieufnie, obskubuje głównie orzechową kolbę. Podobno wcześniej była karmiona pełnowartościowym granulatem. Że pełnowartościowym, to widać chociażby po sierści. Szkoda, że póki co nie ma kto jej pokazać, że to jedzenie w miseczkach jest jak najbardziej jadalne. No ale mam nadzieję, że moje rozwydrzone stado nauczy ją jeść wszystko
Żeby uniknąć ewentualnych kłopotów, zaaplikowałam nowej na kark kropelkę biomectinu, bo trochę się drapała. Usiłuję ją do siebie przyzwyczaić, ale mała jest raczej nieufna, choć wygląda na łagodną i spokojną, ale nie chcę jej na siłę wyciągać z klatki. Póki co niech poczuje się w miarę bezpiecznie. Lękliwa raczej nie jest, bierze ostrożnie podane jej na ręce jedzenie, na rękę się nie rzuca, więc może uda mi się na razie zachować wszystkie palce - ktoś przecież musi posprzątać po tych wszystkich remontach...