tak, Ulrika to mała gracja

we wszystkim jest tak wzruszająco delikatna: jak opiera łapki na ręce, jak pozwala zamknąć jedną z nich w moich palcach i pomasować, i to jej wielkie, czyste spojrzenie
Ur jest bardzo ważną istotką, chociaż który nie jest ?
http://www.youtube.com/watch?v=AeogbYjm6pg
Co do Trudy i jej wpływu na szczupakowo: strach kilka dni trzymał we władaniu szczurzy umysł i paraliżował członki. Na ten czas Wit z Misiem stali się jednym - jednym wielkim znieruchomieniem

Jak udało mi się ich wywabić na obiad na niższym piętrze, to wystarczyło, że któryś robił odwrót - łańcuchowo pociągnął za sobą resztę. W domku, a w najstraszniejszych dniach, we wnętrzu hamaka dokonywała się całodobowa wymiana zapachów i fluidów. Zwłaszcza trójki Miś-Witalis-Ulrika. Dżum co prawda dalej na indywidualnych leżach, a Herman – wędrujący, ale nastroje antywitowe na tamten czas w zaniku, obecnie bardzo nadal mocno wygaszone
Wreszcie Herman, najbardziej wyzuty z instynktu samozachowawczego, jednego dnia zaryzykował wyjście z klatki.
To wystarczyło, żeby trybiki obieżyświata zaczęły się kręcić, a za nim całego szczupakowa.
Trudź, nieświadoma poruszenia, a raczej paraliżu, który uczyniła, przechyla głowę w dziecięcym zdziwieniu, odpala motor ogonkiem i gna za kulkami z papieru, nie wyrabia zakrętów na gołej podłodze, szkodnikuje i pożera mi pająki (buuu)
Ma się już całkiem dobrze, jak tylko brzuszek-balon zniknął, poszliśmy się odpchlić, dzielnie wytrząsała z siebie rude paskudztwo i teraz porusza się już po całym mieszkaniu. Ogony dzielą od niej tylko jedne drzwi, więc zdarza się im jeszcze raz po raz ogłosić stan zagrożenia, ale rozsądnie jest on odwoływany przez Hermana mającego pilne sprawy do załatwienia na pokoju, Dżuma któremu co chwila burczy w brzuchu, albo Witalisa spragnionego galopu i urlopu od bab (ileż można siedzieć pod pantoflem

).
Najwrażliwsza na zapachy Trudy pozostaje Urinka, dopadają ja wtedy kiwaczkowe paraliże i moje najłagodniejsze słowa i najczulsze otulenie dłonią nie pomaga, strach musi minąć sam. Ale mija

i dziś po popołudniowym strachu, na wieczór zdobyła się na wyjście i zabawę w digging boksie.
W tematach chorobowych:
z pomocą jednej dobrej duszy będziemy u dra Krawczyka 17-go, Miś na lekach wygląda i zachowuje się tak samo jak Miś bez leków, boczki falują, czasami mam wrażenie, że ma trochę nabrzmiałą twarz, taką nalaną

, daję mu wtedy pietruszki albo herbaty ze skrzypu i liczę dni do wizyty;
wciąż zaleczamy dziurę Hermana po martwicy, mniejsza sama się wygoiła, ale ta większa słabo - chyba nawet gorzej niż niedawna Misia

Hermana palec jest taki jak był , biorę jutro aparat i zapytam co z tym robimy
bo jutro - zabieg Dżuma

guzek podrósł co prawda niewiele, ale kiedy go wczoraj macałam, zdał mi się taki nieregularny – podejrzany, nie ma sensu czekać; poza tym mam wrażenie, że po tej samej stronie, ale tym razem przy tylnej łapce – też może się coś budować... oby nie...
co się z Dżumanem dzieje ? przeraża mnie jego zaciętość przy misce, cokolwiek by nie zostało - dmuchana przenica, którą szczury zjadają na ostatku - Dżum pochłania wszystko; jakby chciał się zajeść na śmierć
miałam próbować go odchudzić, a od czasu ostatniej wizyty przybrał kolejne 50 gram ...
boję się o Dżuma
Ach dość już mam pisania tylko o szczurzych chorobach, niech wreszcie wrócą czasy, gdzie było o samych szczurach.