
31 lipca Merchewkowe siostry - Labonita i Lamja - ukończyły 1,5 roku! Więc opóźnione sto-lat dla pięknych dam! O ile źle nie wyznaczyłam, bo z datami u mnie zawsze na bakier było, jest i będzie

A Tintolec jakoś teraz prawdopodobnie kończy roczek! Dla Niego to dużo zdrowia się przyda, a stu-latami też nie pogardzimy!
A z takich stadkowych nowinek to tak: podczas mojego wyjazdu biedna mama stała się obiektem zainteresowania ...krwiossiejnych zębów Lamiśki! Takie to szczurzysko kochane. Zaskoczyła moją mamę tym, że jak dawała im jeść to menda specjalnie zeszła z góry, podleciała, dziabnęła i szybko udała się na dół spać dalej. Szczur obronny! Ale tak na prawdę jej odbija coraz bardziej... Na wybiegu zawołałam ją podeszła, patrzy na mnie, patrzy - chcę ją pogłaskać, a ta mnie dziab! i ucieka. Gdy leżę na łóżku i np. czytam książkę, potrafi przechodząc koło mojej ręki dotkliwie ją dziabnąć uwiesić się i tak "wisieć" dopóki jej nie "zdejmę" - potem zwiewa. Kiedyś takie ataki bez przyczyny (tych których przyczynę widzę, po prostu unikam i się do niej nie zbliżam

U Laboni nie ma żadnych zmian - nawet waga była co do grama równa

Tintolec po gwałtownym przytyciu do ponad 590 gram, schudł na diecie do swojej prawie poprawnej wagi - trochę ponad 560 gram. Mama mówiła, że jak tylko otwierała drzwiczki to się nadstawiał - "pogłaszcz mnie po prawym boczku, po lewym policzku, a może po dupce? A pod szyjką też pogłaszczesz? Tej! Zapomniałaś o prawym policzku!" I tak cały czas. Jak ja przyjechałam to walnął się w koszyczku na lewy bok "głaszcz mnie po prawym", a po dłuższej chwili zmiana boku. Potem dokładnie policzki, za uszkami i pod brodą i dał mi spokój


Po dłuższej chwili "prawie niekichania" wróciły do nas "chrumki"... Ale co ja mam zrobić jak tyle weterynarzy twierdzi, że jest z nim wszystko ok? Na WP badały go chyba ze trzy kobiety, przy okazji ropnia, potem w Homeopati jeszcze dwóch lekarzy + jedna pani technik chyba i wszyscy są zgodni w swych diagnozach. Chyba znów dostanie beta na tydzień i zobaczymy jak będzie. (lekarze nic innego nie chcieli mu dawać by go nie obciążyć, twierdzili, że nie ma potrzeby).
Wreszcie porządnie zaczyna walczyć o swoje, teraz bijatyki z Labonitą i Beżami to norma (z Lamiśką brak jakichkolwiek konfliktów).
A Beże jak to Beże - są dla mnie z powrotem jednym tworem, bo:
-Medha już nie piskoli przy każdej okazji
-Marsha nie chce dać sobie ciachnąć dupki
Jedyne co, to w dobrym świetle widać, że inaczej jaśnieją im główki, ale to się trza przypatrzeć. A zresztą cały czas mi się myli której jak jaśnieje

Dalej walczą o przywództwo, głównie Marsha chyba, siostry to do końca nie obchodzi.
A o Koresławowym nie zapominamy! Jako, że kasy nie ma na trenowanie rzeczy które chciałabym trenować, postanowiłam zabrać się za Piesa. Pies zostanie przeze mnie męczony klikerem, którego właśnie dzisiaj zakupiłam. Będę posiłkować się książką, która bardzo przypadł mi do gustu, a dodatkowo nie muszę za nią płacić (właśnie doszłam do wniosku, że w moim wątku możecie pięknie dostrzec poznańską oszczędność i na szczurach i na Piesu


Pozdrawiam wszystkich którzy doszli do końca!
