Szwy zdejmowane planowo w piątek. Z mniejszą raną już sobie dziś sama poradziła, większa się trzyma
Jednak jeszcze nie koniec problemów:
Opuchnięcie pyszczka było prawdopodobnie spowodowane alergią po wylizywaniu zdjęcia rentgenowskiego, ponieważ po tym jak poluźniłam kołnierz, na tyle, że mogłam włożyć mały palec - spuchła na nowo... Teraz pyszczek wrócił do normy.
Na dokładkę otrzymaliśmy martwicę po enro...
Najgorsze jest jednak to, że między przednimi łapkami, a ranami utworzyły się w ciągu jednego dnia "worki" wypełnione płynem, duże "worki", większe od wcześniejszych guzów, takie "poduchy". Dziś byłam w Kobrze, pani odciągnęła płyn. Z nad większej rany odciągnęła strzykawkę i jeszcze leciało ciurkiem, resztki wykapały dalej w transporterze, z mniejszej strzykawka i w miarę spokój. Płyn był mocno czerwony, gęsty - zawierał bardzo duże ilości krwi. P. Hania stwierdziła, że po wylizywanie substancji z kołnierza mogło dać jej po wątrobie, stąd zaburzenia krzepliwości.
Dostałyśmy witaminę K - raz. Dalej enro do czasu zdjęcia szwów, aby nie potworzyły się żadne stany zapalne. I Furosemid, aby odciągnąć płyny.
Lucrin odłożyłyśmy na później, dopóki się z nią wszystko nie unormuje.
Co ta Lamiśka mi wyprawia...
