Przeklinam tą klatkę, i przeklinam te metrowe odstępy! "Wielbię" za to Kota który w swoim czyhaniu na życie mojego małego Cheetosa narobił tyle hałasu by odkleić mnie od monitora. Ale od początku...
Grałam sobie, jak to zwykle o tej porze, początkowe odgłosy typowe drgania prętów w klatce nie zrobiły na mnie wrażenia, chłopaki często są powodami takowych brzdęków. Dopiero szelest czegoś (

) wybudził mnie z tkz. przedmonitorowego transu. Bogu dzięki że mnie wybudził! Czteronożne, włochate kocisko siedziało na klatce, dokładniej na "wybiegowym" domku i jakoś tak dziwnie.. W ogóle to co on tam robił? Nigdy nawet przy klatce go nie widziałam, a nie wierze w cudowne ozdrowienia i że tak nagle się tym zainteresował. Z całą życzliwością wyprosiłam go z pokoju i poszukiwania trwały. 3 gigantów znalazłam bez problemu, z resztą oni na każde otworzenie dźwiczek wystawiają te swoje czarno/białe łebki.. ale małego brązowego nie mogłam znaleźć. Se pomyślałam, że może gdzieś śpi ? Ręką obmacałam wszystkie domki ale.. ale nie ma. Obszukałam więc jeszcze raz i jeszcze. Nawet pod Lay'sem, jego dużym kolegą sprawdziłam, taka byłam zdesperowana! Potem w mniejszej klatce do jakiej nijako ma dostęp, ale cicho i głucho.. Zalana białym potem, bliska apopleksji i typowo szczurzopowodowego zawału wołam, krzyczę, proszę, błagam, płacze.. Bo gdzie jest mój Cheetos ?! W wybiegowym domku ? ... Bingo. Cienka ściana tekturki dzieliła mojego szkraba z myszochłonnym żarłaczem! Biedak był tak wystraszony że z rąk mi skakał, o piszczeniu nie wspomnę. Teraz siedzi mi w rękawie, nie miałam serca dawać go do klaki zwłaszcza kiedy taki wystraszony i bezbronny, cholera wie gdzie jeszcze by wlazł.. Nie ma! Przeprowadzka do mniejszej, puki nie urośnie od co!
