Głowa do góry, u mnie tak samo.
Moje "pieski" też przejawiają cechy meteorotropizmu.
Od ostatnich kilku dni absorbują wielkie liczby snu, chwilami nie wiem, kiedy wyprowadzać towarzystwo na drugi wybieg, bo gdy zaglądam do nich, to oczka im się kleją.
A wczorajszy wybieg chłopaków ocierał się o granicę ludzkiej wytrzymałości.
Najpierw wziąłem Cypiska, bo reszta spała.
10 minut później obudził się Bolek.
No i w końcu największy śpioch (Pysiek) dołączył do chłopaków 15 minut po Bolku, czyli 25 minut od chwili wzięcia Cypiska.
Z dziewczynami też nie było łatwo.
Otóż, kiedy Marysia wybiegła z klatki z siłą wodospadu, Niunię musiałem niemalże błagać na kolanach, by raczyła wyjść na wspólny wybieg z córką.

Ostatecznie się zgodziła, więc dopiąłem swojego.
Pozdrawiam serdecznie,
Nathan