dorloc też o tym myślałam, a ocenić sytuację oceniłam jak maluchy były już w domku.
Byliśmy tu koło 9-tej. Na początku wsadziłam ich do wanny, ale zauważyłam, że są trochę osowiałe i przestraszone - to mówię, nie będę ich stresować i zrobię to jutro. Ale jak tylko włożyłam dłoń do wanny i pomiziałam trochę - od razu chłopaczki się ożywiły

. Pobawiłam się z nimi trochę, a w międzyczasie umyłam klatkę, wyciściłam ją, włożyłam jedzonko i wodę (właśnie zauważyłam, jak maluchy pierwszy raz jedzą!!! musiałam wtrącić, przepraszam...). NASTĘPNIE włożyłam do wanny Ryana. Moja gruba klucha w większości była bardziej zainteresowana wyjściem z wanny niż nowymi znajomymi. Obwąchali się delikatne i maluszki troszkę sparaliżowało

I bałam się, ze się aż tak wystarszyły, ale po dłuższej chwili i z czasem czuły się co raz bardziej swobodnie

Co chwilę słyszałam tylko piski, ale nic się nie działo - nawet jak Ryan wykonywał gwałtowniejsze ruchy to maluchy po prostu piszczały, jakby się bały z jego strony jakiegoś ataku

Coś czuję, że to będą małe krzykacze... Pochodzili soie trochę i maluszki bardziej się interesowały Ryanem niż on nimi. Wędrowali za nim i bardzo się interesowały. Więc po jakimś czasie postanowiłam dać Robina - nie powiem, stresowałam się. Zdecydowanie chce dominować i bałam się, że spróbuje zaatakować maluszki. W pierwszym momencie był szok - w ogóle się nimi nie interesował, aż skończyło się na tym, że nowi sami do niego podeszli. Obwąchali się wszyscy, powłazili na siebie i... czy naprawdę poszło aż tak sprawnie? Nie wierzę, hahah!

Liczyłam na jakieś agresywne interwencje ze strony Robina, ale jak widać - wszystko okay! Teraz maluchy dałam do klatki i właśnie jedzą, o czym zdążyłam wspomnieć wcześniej

Sa bardzo ruchliwi, biały kapturek bardziej od czarnego krecika

Za niedługo do klatki dodam Robina i Ryana, wtedy napiszę, co i jak i wstawię zdjęcia
Ps. Dziękuję za ew. przeczytanie - tak się rozpisałam...
Ps2. Nowe chłopaki mają taką cudowną delikatną sierść: wow!