Szczerze, też jestem dość świeżo zaszczurzona i w te wakacje odeszła ode mnie pierwsza szczurka, wiem jak to mocno boli... Sytuacja była podobna jak u Ciebie, odeszła nagle, nie skończyła nawet roku, wykończyła ją choroba, inna niż guz, ale jednak. Napisałam, że sytuacja podobna, bo Szarlotka była najbardziej towarzyskim szczurem, największą przytulanką, strażniczką drzwiczek, która pojawiała się przy nich gdy tylko ktoś postawił krok w kierunku klatki, wybiegi spędzała ze mną. Też nie mogłam się pogodzić, czułam się strasznie, a nawet obwiniałam. Przepłakałam chyba tydzień bez przerwy, później zdarzało mi się to jeszcze, gdy wspominałam, oglądałam zdjęcia i filmiki. Jednak trzeba się ocknąć i żyć dalej. Żyć dalej dla Malinki, dla innych szczurków, które choć charaktery mają różne, tak samo zasługują na nasz czas i miłość. Nie zadręczaj się, tylko podnieś głowę i żyj dalej
A klatka jak najbardziej się marnuje! Bierz dla Malinki koleżankę już teraz, bo po pewnym czasie i tak stwierdzisz, że powinnaś, nie pozwól jej tego trudnego okresu cierpieć w samotności, szukać wciąż po klatce i wybiegu Grażynki, spędzać tych długich nocy w samotności... Tym bardziej, jeśli Malinka nie do końca ufa człowiekowi - drugi szczurek jest jej niezbędny. Mam obecnie jedną panienkę odłączoną od stada przez jej fatalny stan zdrowia. Widzę, jak mimo tego, że ma dużą klatkę, hamaczki, dobrą karmę, smakołyki, mnie, bardzo się nudzi i marnieje, a czas leci...
Tulimy, tulimy, Grażynki już nie męczą guzy, już nie boli. Moja Szarlotka już się nią pewnie zaopiekowała i razem chrupią jakieś smakołyki gdzieś tam za Mostem
