W czwartek przyjechał do nas Ramzesik. Nasz nowy rezydent ma półtora roczku i jest cudnym czarnym kapturem. Ze względu na swoje dotychczasowe doświadczenia jest troszkę nieufny, ale kiedy już trafi na ręce rozpłaszcza się i poddaje mizianiu z każdej możliwej strony

Jest przeziębiony i strasznie chudziutki, dlatego też ostro się leczymy i rozpieszczamy. Odkąd do mnie przyjechał już się troszkę zaokrąglił, ale to chyba było do przewidzenia

A oto Pan Ramzes:
Ramzeska od samego początku strasznie ciągnęło do naszych chłopaków, więc zaryzykowaliśmy próbę łączenia. Biorąc pod uwagę fakt, że mały całe swoje życie spędził w samotności na pierwszy ogień poszła tylko ta łagodniejsza część Naleśników.
I wiecie co Wam powiem? W życiu nie widziałam tak szczęśliwego szczura! Ramzes biegał od Duszka, do Willa, zahaczając po drodze Bogusia i z każdym się iskał i przytulał. Naprawdę, niesamowity widok. Chłopcy też stanęli na wysokości zadania i ładnie się z Ramzesikiem przywitali.
Kiedy szliśmy już spać i przyszła pora na rozstanie Ramzes tęsknie wypatrywał przez pręty swoich nowych kolegów.
Nazajutrz spróbowaliśmy z Henrykiem i Guciem, ale już tak pięknie nie było. O ile w neutralu i transporterze wyglądało to tak:

to już w chorobówce, Glutek pokazał jakim jest wrednym małpiszonem i próbował atakować Ramzeska. Poleciało futro, Maluch się bardzo wystraszył, siedział skulony u mnie na rękach i nie chciał odejść nawet na krok.
Dlatego też na chwilę obecną zaprzestajemy procesu integracji, Ramzesik spotyka się na wybiegach tylko z Duszkiem, Williamem i Bogusiem. Póki co nie potrzebuje stresów, musi najpierw wyzdrowieć, nabrać ciałka i przede wszystkim zobaczyć, że stado to coś najwspanialszego na świecie.
Pozdrawiamy!