Wróciłam do domu
Na mój powrót szczury ucieszyły się bardziej niż pies.. spoko
Syf w klatkach mnie przeraził, a nie było mnie raptem 4 dni...

Wczoraj nie miałam jeszcze siły im sprzątnąć, ale dziś z racji tego, że do szkoły nie idę, to od rana wielkie ogarnianie tego smrodu. Ugotowałam im też zupkę a'la gerberka. Mordy ucieszone więc pewnie smakuje

Maluchy chyba urosły, ale tak troszeczkę, tyci tyci, no minimalnie, ale delikatną różnicę w końcu widzę

Pod moją nieobecność Bazyl dawał niezłe popisy. Mama mówi, że to szczur z ADHD

Jak raz wyleciał z klatki, kiedy wstawiała im jedzenie, to w trójkę z tatą i bratem go łapali, tak popierdylał

U reszty stadka też wszystko w porządku, bez zmian.
Nie pamiętam czy pisałam, ale maluchy i starszaki nie siedzą już razem w klatce. Franek zaczął atakować Krakersa, a ten nie zamierzał się mu podporządkować. Rozdzieliłam ich z myślą o kastracji Franciszka, ale jednak zrezygnowałam. Niech sobie żyją oddzielnie, mnie to pasuje.
Fotek nowych nie posiadam

Starych z resztą też już żadnych nie mam do wstawienia, a że zaraz znów kładę się do szpitala, to prędko nic tu nie wkleję
