Moi rodzice są całkowicie niereformowalni, ale cóż, ja też nie jestem idealnym dzieckiem. Pogorszyłam się w nauce, nie potrafię utrzymać porządku w pokoju i chciałabym mieć dla siebie chociaż niewielki margines niezależności, którego oni mi nie dają. Tak więc, od jakiegoś miesiąca mam z nimi NAPRAWDĘ na pieńku, ale wydaje mi się, że zaczynamy do siebie powoli docierać, atmosfera się poluźnia. Tak, czy siak, szczury nie są chwilową zachcianką, ale jakiś rok temu matka powiedziała mi stanowcze NIE i od tamtej pory nie zagadywałam na ten temat. Ale pomyślałam, że skoro zbliżają się święta, mogłabym spróbować trochę przekonać rodziców, przede wszystkim do siebie. Jeśli nie uda mi się ich namówić na szczury, to chociaż Boże Narodzenie mielibyśmy bezkonfliktowe i w miarę rodzinne.
Tak więc, zaraz wezmę się za powierzchowne ogarnięcie pokoju, jutro bardziej się postaram. Muszę poprawić stopnie, bo nie są fenomenalne i trochę skrócić język, bo na razie jest kiepsko. Tak więc, trzymajcie kciuki, bo wystarczyłoby mi zwyczajne pozwolenie na trzymanie szczurów, pieniądze na wyprawkę i zwierzęta sama bym już wykombinowała.
I jakby ktoś miał odpowiedź na argument 'nie, bo nie', to byłabym wdzięczna, bo właśnie takiego używa moja matka. Jakieś dodatkowe pomysły w celu złamania ich też mile widziane.
